Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W MIEŚCIE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą W MIEŚCIE. Pokaż wszystkie posty
100 LAT NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI

100 LAT NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI

 HISTORIA

100 lat temu, po ponad stu dwudziestu latach cięmiężenia naszego kraju przez zaborcę, Polska odzyskała swoją upragnioną niepodległość. Józef Piłsudski po uwolnieniu z twierdzy magdeburskiej przybył do Warszawy. Rada Regencyjna przekazała mu władzę wojskową i naczelne dowództwo podległych jej wojsk polskich. W tym samym czasie w okolicach Compiegne delegacja rządu niemieckiego podpisała zawieszenie broni, kończąc tym samym działania bojowe I wojny światowej.
W końcu byliśmy WOLNI! O tej niezwykłej chwili tak pisał Jędrzej Moraczewski: „Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma <<ich>>. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. 


OBCHODY

Razem z przyjaciółką dotarłyśmy na plac Piłsudskiego rozpoczynając  świętowanie tej uroczystej rocznicy. Najpierw pieśni patriotyczne zagrała wojskowa orkiestra. Później  odbyła się uroczysta odprawa wart przy Grobie Nieznanego Żołnierza i apel pamięci. Salwy armatnie rozbrzmiały aż dwadzieścia jeden razy. W samo południe odśpiewaliśmy hymn w ramach akcji "Niepodległa dla hymnu", która odbywała się w całym kraju. Po odśpiewaniu "Mazurka Dąbrowskiego" i wciągnięciu biało- czerwonej flagi na maszt, prezydent Andrzej Duda wygłosił przemówienie.  Podkreślił jakie  "to wielkie szczęście, że mieliśmy 100 lat temu takie społeczeństwo, takich żołnierzy i takich przywódców, ojców niepodległości, którzy umieli stanąć razem, by Polskę odzyskać, choć mieli różne poglądy, mieli tę jedną ideę." Dodał również "Wierzę w to, że będziemy razem budowali taką Polskę, o jakiej śnili Ojcowie Niepodległości. Po wysłuchaniu przemówienia wyruszyłyśmy poszukiwać jakiegoś miejsca na odpoczynek i rozgrzanie się czymś gorącym.




KAWIARNIA "POŻYTECZNA"

Znalezienie kawiarni gdzie można byłoby coś wypić, zjeść, odpocząć i jeszcze nie stać w ogromnej kolejce graniczyły z cudem. Oblężenie wszystkich czynnych lokali było tak duże jak pewnie sto lat temu stolicy. Jednak Ewelinka znała jedno fajne miejsce, które okazało się być  tylko  dla wtajemniczonych bo panował tam wyjątkowy spokój i było praktycznie pusto. Mowa oczywiście o kawiarni "Pożyteczna" na Nowym Świecie. Miejsce założone i tworzone przez ludzi niepełnosprawnych, którzy chcieli zrobić coś pożytecznego dla siebie i innych. Chyba lepszej i trafniejszej nazwy wymyślić nie mogli. My również robimy coś pożytecznego bo przychodząc tutaj wspieramy ich cel i ideę.  Zamówiłyśmy sobie pyszną Zimową herbatę, pielmieni i uczciliśmy ten wyjątkowy dzień czekoladowo-kawowym ciastem. Wszystko domowej roboty. Można nabyć też tutaj ręcznie robione przez nich bransoletki i bibeloty a na piętrze znajdują się gry planszowe i specjalny przygotowany do gry kącik. Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca.



ZA ZDROWIE POLSKI

MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI
Jak co roku kontrowersje wobec marszu i nagonka jaki to on faszystowski i niebezpieczny sięga zenitu i pikuje jeszcze wyżej. W tą wyjątkową rocznicę, niektóre osoby próbowały wręcz jego zakazać licząc, że doprowadzi to pewnie do rozruby, protestów a poziom niebezpieczeństwa i zniszczeń do jakich dojdzie sięgnie ponad 10 w skali Richtera. Z tej okazji policjanci mieli masowo się rozchorować z powodu wirusa Marsz 11/18 a wojsko pochowa się w czołgach. Najgłośniej wypowiadają się Ci, którzy ani razu w takim Marszu udziału nie brali. Na szczęście Prezydent wraz z rządem byli w stanie w krótkim czasie załagodzić sytuację i wszystko odbyło się bez przeszkód.
W tą symboliczną setną rocznicą Marsz zgromadził prawie ćwierć miliona obywateli z całego kraju. Czy było niebezpiecznie? Oczywiście, że nie! Wszyscy szli spokojnie, rodziny z dziećmi, młodzież, osoby starsze. Spokój i skupienie. Tak bym określiła nastrój panujący na marszu. Atmosfera super. Hasła jakie były skandowane to w większości "Cześć i Chwała Bohaterom", "Bóg, Honor, Ojczyzna". Czy to są hasła faszystowskie? Czy ludzie, którzy idą uczcić tych, którzy za naszą ojczyznę i wolność przelewali krew to faszyści czy nacjonaliści? Czy bezkarne obrażanie Nas, Polaków i patriotów ma jakiekolwiek podstawy? Nie sądzę. Oczywiście zgromadziła się mała grupka na trasie powstrzymywana przez policję z flagami tęczy i napisem konstytucja. Chyba pomyliły im się święta bo święto konstytucji obchodzimy 3 maja. A co zrobili uczestnicy Marszu Niepodleglości? Zawołali "Chodźcie z Nami, Zapraszamy"
Chyba jasno to pokazuje, że idziemy w pokoju i oczekujemy spokoju aby móc świętować. Nie wiem czy dożyję czasu kiedy Polacy będą wspólnie potrafili świętować jakiekolwiek święto ponad podziałami, ale cieszę się, że mimo takiej krytyki udało nam się wziąć udział w największym Marszu w naszym kraju. Życzę naszej kochanej Polsce, kolejnych stu, dwustu, trzystu czy ile Bóg da niepodległości. Obyśmy jej nigdy nie utracili.
                                                         "Bóg, Honor, Ojczyzna"











Bergamo

Bergamo


Bergamo zostawiłyśmy sobie na koniec, ponieważ nasz wylot był późnym popołudniem. Od razu z lotniska wsiadłyśmy w autobus i wyruszyłyśmy w naszą ostatnią wycieczkę krajoznawczą.

Bergamo podzielone jest na dwie części Citta Alta  i  Citta Bassa.  Zabytkowa część  w tzw. Górnym Mieście, otoczone jest murami obronnymi, które wzniesione były w latach 1561-88 przez Republikę Wenecką. O Bergamo Wenecja toczyła spory ze swoim tradycyjnym  wrogiem Mediolanem.

Nie wyobrażam sobie włazić na piechotę do Górnego Miasta, dlatego na czuja wysiadłyśmy z autobusu jak znalazłyśmy się na górze. Ruszyłyśmy przed siebie wspinając się jeszcze wyżej. Nasz spacer był raczej chaotyczny, gdzie nas oczy poniosły tam szłyśmy, a już szczególnie wybierałyśmy alejki gdzie jest jak najmniej turystów. Udało nam się podczas tego przypadkowego spaceru zobaczyć bazylikę Matki Bożej Większej z 1137 roku, czy Palazzo Nuovo mieszczący bibliotekę Angelo Mai.Po 2h szwęndania poszłyśmy szukać autobusu aby zjechać na dół.

Jedzeniowy Epizod, czyli o Ristorantes Ostatni Raz Jeszcze....

Po dotarciu do Dolnego Miasta, zrobiłyśmy krótką rundę i zaczęłyśmy rozglądać się za jakąś knajpką. Dużego wyboru nie miałyśmy, szczególnie, że rozpoczynał się okres sjesty i wiele miejsc było zamknięte. Chciałyśmy tradycyjnie  zjeść kolejny makaron. Wybrałyśmy to co zostało i siadając zastanawiałam się czy koperto jest czy nie. W tym wypadku to w sumie nie miało juz znaczenia bo i tak nie miałyśmy zamiaru się stąd ruszać. Na stolikach białego obrusu nie było, więc nadzieja była. Siadłyśmy i poprosiłyśmy menu. Karta była krótka, co w sumie jest na plus i makaron  się w niej znajdował w całkiem rozsądnej cenie. Kiedy już się zdecydowałyśmy widzę, że kroczy kelnerka z białym obrusem. Myślę sobie "O nieee, a jednak!".  Dałam do zrozumienia, że na prawdę ten obrus mi do szczęścia nie potrzebny. Zabieraj to kobieto myślę sobie. Oczywiście nie czytała w moich myślach i rozłożyła go starannie przed nami zadowolona ze swojej pracy. Przychodzi główny kelner z pytaniem czy wybrałyśmy. "Spaghetti al pomodorro "- odpowiadam.  Kolejne pytanie czy chcemy coś do picia. "No, grazie" Jeszcze czego, będę płacić 3 euro za wodę jak całą butelkę za euro mam w torebce. Phii. No way! Kelner uprzedził, że trzeba trochę poczekać bo robią na świeżo. Jest światełko nadziei, że będzie jednak znośnie. Za kelnerem przymaszerowała znowu  kelnerka niosąc coś do nas, a my przecież nic więcej nie zamówiłyśmy. No, nie to koperto jest na bank - myślę sobie, kwestia ile nas skroją. Porca miseria! Jeśli był choć cień szansy, że zamówię coś do picia to w tym momencie forget! Przyszło do nas tzw. czekadełko. Wow, powiało luksusem. Co to było do dzisiaj nie wiem, ale coś kremowego i serowego posypanego pistacjami. Ciekawe i całkiem dobre.

Nasze danie przyszło chwilę później i muszę uczciwie przyznać, że w końcu zjadłam coś smacznego a tak banalne danie wyglądało i smakowało wyrafinowanie. W końcu! A zapomniałabym, do makaronu dano nam jeszcze paluszki chlebowe. Pychota z tym makaronem.

W końcu przyszła pora poprosić o rachunek i zastanawiałyśmy się z siostrą jaką wyrafinowaną sumę nam przedstawią. Zerkam, potem jeszcze raz zerkam, potem robię głupią minę. Nie sądziłam, że Włosi na koniec mnie tak zaskoczą. Nie ma koperto! Tylko 10 euro za jeden makaron. Nic więcej. Nie wierzyłam i aż z chęcią im napiwek zostawiłam. Polecam to knajpkę zdecydowanie! 

A my na deser poszłyśmy sobie jeszcze na lody..... Grazie Italia! Arrivederci!
















Co zobaczyć nad jeziorem Como? Wyprawa do Varenny i Bellagio

Co zobaczyć nad jeziorem Como? Wyprawa do Varenny i Bellagio

fashionable trips, zwiedzanie Varenny i Belagio, podóże po Włoszech

Jezioro Como to chyba jedno z najpopularniejszych w tym rejonie. Znajdują się tu małe kolorowe miasteczka, które przyciągają sporą ilość turystów. Tym razem dobrze sprawdziłyśmy gdzie dokładnie dojeżdża pociąg :-) Ciężko nam było się zdecydować ale wybrałyśmy Varennę i to był chyba najlepszy wybór jaki mogłyśmy zrobić. Pociąg jechał wzdłuż jeziora, więc  patrzyłyśmy sobie na widoki i pilnowałyśmy  czy napewno jedziemy dobrze. Nie chciałyśmy znowu popełnić błedu z naszej wyprawy do  Stresy.

W Varennie dowiedziałyśmy się, że pływają stąd statki i promy do sąsiednich miasteczek w tym możemy dostać się do Bellagio, jednego z najładniejszych.  Tak bowiem  napisali w naszym przewodniku. Szkoda, że ani słowem nie wspomnieli o Varennie i możliwości przedostania się stąd do innych miasteczek. W przeciwnym wypadku trzeba by było objeżdżać jezioro samochodem. Nasz przewodnik był wyjatkowo słaby i na dodatek napisany z błędami.

Varenne zostawiłyśy na koniec i szybko kupiłyśmy bilety na statek do Bellagio. Trzeba sprawdzać gdzie dany statek płynie, ponieważ objeżdżają one czasem kilka miasteczek na raz.
Bellagio okazało się bardzo zatłoczone, w końcu do dużych nie należy. Udałyśy się w stronę ogrodów, bo ponoć warto zobaczyć, jednak dochodząc na miejsce, rzuciłam okiem na plan  i bardziej przypominało to zwykły park niż ogrody a perspektywa wydania kilkunastu euro na popatrzenie sobie na trawę i drzewa nie wydała się aż tak kusząca. U nas jest takich obiektów mnóstwo i to za darmo.  Weszłyśmy więc w szereg uliczek pomiędzy kolorowymi kamieniczkami.
Niestety łażenie w tłoku, i szukanie odrobiny spokoju okazało się płonnym marzeniem, wiec raczej szybko obeszłyśy to co chciałyśmy zobaczyć. Na powrót trzeba było sporo czekać, jakaś dezorganizacja się wdała i ciężko było tych włochów zrozumieć bo co jakaś łódka dobijała, to okazywało się, że nie wypływa tu co potrzeba. Nie ma co czasem zdawać się na te ich grafiki i rozkłady godzinowe. Gdybyśmy to zrobiły, to rzeczywiście miałybyśmy godzinę  w plecy. Jednak rzuciłyśy sie w mały bieg w stronę promu, który kawałek dalej dobijał do brzegu (dzięki Bogu, że wyrosłam już ze zwiedzania co poniektórych miejsc w szpilkach).  Akurat zabierał samochody bezpośrednio do Varenny i można było spokojnie się zabrać.

Varenna dla nas okazała się ładniejsza i spokojniejsza niż Bellagio. Można było tu spokojnie pospacerować, ludzie byli już bardziej rozproszeni a same miasteczko było bardziej rozległe niż Bellagio. Nie wiem jak można było nie napisac o tym miejscu w przewodniku. Spacerowanie tutaj było o wiele bardzie przyjemne niż w Bellagio. Mimo wszystko oba miasteczka są warte zobaczenia a jak ma się więcej czasu można statkiem opłynąć znacznie więcej.

BELLAGIO







VARENNA




W stresie do Stresy

W stresie do Stresy


Pora powrócić trochę do wspomnień z pobytu we Włoszech. Czas tak szybko płynie, że ciągle go mało, aby usiąść i napisać coś ciekawego. Cofnijmy się więc do końca sierpnia.
Po dwóch dniach pobytu w Mediolanie postanowiłyśmy wybrać się nad jezioro Maggiore. Zastanawiałyśmy się tylko co wybrać Stresę czy Verbanię. Sprawdziłam, że obie miejscowości są ciekawe i warte zobaczenia ze względu na wyspy na jeziorze, na które można popłynąć i zwiedzić. Poza tym są blisko siebie, wiec stwierdziłyśmy, że jak starczy czasu może zobaczymy obie. Ta podróżnicza zachłanność dała się nam jednak we znaki.

Wsiadłyśmy do pociąg na dworcu Milano Centrale i wyruszyłyśmy w stronę Verbani. Kiedy pociąg zatrzymał się w Stresie coś mnie tknęło. Patrzę na mapę w telefonie i naszą lokalizację i coś się nie zgadza. Teoretycznie zaraz powinnyśmy wysiąść ale coś tu nie gra. Verbania bowiem znajduję się po drugiej stronie jeziora. Nigdy bym nawet nie przypuściła że Włosi nazwą dwie miejscowości tak samo!!! O co tu chodzi?

Verbania na której my szybko wysiadłyśmy okazała się jakąś dziurą, gdzie kompletnie niczego nie ma. Ta do której miałyśmy jechać jest gdzie indziej i żaden pociąg tam nie dojedzie bo nie ma tam torów! Super. Utknęłyśmy na dziadowskim dworcu, gdzie siedziałyśmy godzinę czekając na jakikolwiek pociąg powrotny. W ostatnim czasie życie wytrenowało we mnie cierpliwość, opanowanie i nie przejmowanie się pierdołami i kłodami jakie los rzuca nam pod nogi. Grzecznie posiedziałyśmy na dworcu bo nawet nie było gdzie się przejść. Gdy dojechałyśmy do Stresy pogoda zaczęła się zmieniać. Na niekorzyść. A my nawet parasola nie mamy. Trudno. Nie mam wpływu na siły natury więc jak mi przyjdzie zmoknąć to nic się nie stanie. Z cukru nie jestem. Kiedyś się przejmowałam takimi głupotami, teraz biorę życie takie jakie jest, a to czego nie mogę zmienić, akceptuję.
Doszłyśmy szybko nad samo jezioro i wykupiłyśmy wycieczki na dwie wyspy. Zastanawiałyśmy się chwilę na które popłynąć. Ciekawe czy pan, który nam oferował bilety na łódź ma tak jak ja wytrenowaną cierpliwość do niezdecydowanych turystów? Wybrałyśmy  w końcu optymalnie dwie: Pescatori i Bella.

Pescatori była pierwszą do której dobiła nasza łódka. Ludzi było sporo bo teren ograniczony. Nie tracąc czasu bo lekko zaczęło mżyć, zaczęłyśmy obchodzić wysepkę. Kolorowe budynki, które byłyby bardziej kolorowe w słońcu niż w chmurach, były pełne knajpek i sklepów. W sumie zrobiłyśmy zdjęcia, obeszłyśmy szybko i wróciłyśmy na łódź. Widok z wyspy na góry był naprawdę fajny nawet w tych zmieniających się  ponurych chmurach. Zastanawiałam się jakby to wszystko wyglądało w promieniach słońca. Druga wyspa Bella zawdzięcza swoją nazwę od imienia Izabeli, żony hrabiego Karola III, który w 1623 roku zaczął budować tutaj pałac dla swojej żony. Znajduję się tutaj tarasowy ogród włoski w którym zamieszkują ponoć białe pawie.  Nie kupiłyśmy jednak biletów na zwiedzanie. Kolejne 10 euro, na miejsce niewiadomo nawet czy warte wydania takich pieniędzy a ogród jak lunie deszcz i tak byłyby nie do zobaczenia. Skupiłyśmy się bardziej na fotografowaniu bo za dużo chodzenia tu nie było i podobnie jak na Pescatori były tutaj sklepiki i jakieś knajpki, żeby ludzie mogli zostawić kasę.

My postanowiłyśmy zjeść obiad w samej Stresie. Wybrałyśmy knajpkę na rynku i to była idealna pora bo jak tylko siadłyśmy lunął deszcz. Oczywiście zamówiłam kolejny makaron tym razem pene z ragu. Koperto o dziwo nie było a sam makaron kosztował 6 euro. Hmmm, cena nie za wysoka, więc i makaron był nie za wysokich lotów, ale pal licho ważne, żeby się najść i na głowę nie kapie.

Udało nam się nie kupować parasolki podczas całego dnia zwiedzania, więc mimo słabego początku naszej podróży, zakończyłyśmy ją całkiem dobrze zwiedzając to co zaplanowałyśmy i pomimo deszczu wróciłyśmy suche. I czy to nie jest powód, żeby będąc w Stresie nie mieć stresa?

Buziaki
Jo


















Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger