Pokazywanie postów oznaczonych etykietą HISTORIA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą HISTORIA. Pokaż wszystkie posty
Obchody Świąt Bożego Narodzenia w ziemiańskim dworze.

Obchody Świąt Bożego Narodzenia w ziemiańskim dworze.


 

Na pewno nie raz zadawaliście sobie pytania jak Święta Bożego Narodzenia wyglądały kiedyś? Czy bardzo różniły się od naszych? Jakie potrawy jadano, jak przygotowywano się do Świąt? Jakie prezenty dostawano? Dzisiaj zabieram Was w podróż do Ziemiańskiego Dworu gdzie spróbujemy odpowiedzieć sobie na te pytania.

Musimy zacząć od tego, że dawniej były białe święta. Zimy były srogie i na brak śniegu nikt nie narzekał. Zupełnie odmiennie niż dzisiaj. Śnieg był wręcz bardzo potrzebny do podróżowania. Dzięki niemu było to w końcu możliwe po błotnej i deszczowej jesieni, która nieraz odcinała Dwory od reszty świata. Dopiero śnieg i stwardniała ziemia sprzyjała podróżom i odwiedzinom. Można było w końcu wybrać się po sprawunki,  do teatru, przyjmować gości i samemu jeździć  z wizytą. Przed Świętami wszyscy zjeżdżali do swoich rodzinnych dworów. Młodzież miała przerwę świąteczną, dorosłe dzieci przyjeżdżały ze swoimi małymi pociechami. Zjeżdżała się rodzina z miasta a nawet z zagranicy.


                        PRZYGOTOWANIA

Przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynały się z początkiem adwentu i trwały cztery tygodnie. Oczywiście w tym czasie nie urządzano żadnych balów, wesel, nie słuchano skocznej muzyki. Zamiast tego uczestniczono w  roratach, głównie kobiety i dzieci, które były odprawiane tuż przed wschodem słońca. Mimo że często  trzeba było wstać już o piątej rano żeby pokonać drogę do Kościoła, to dzieci uważały nabożeństwa za przyjemność.  Po roratach wracano pędem do domu, żeby zjeść śniadanie i wypić coś gorącego.

Dzieci również miały przedświąteczne zadanie – przygotowanie ozdób choinkowych. Większość trzeba było wykonać własnoręcznie bo w mieście można było dostać tylko bombki i anielskie włosie. Był również kupowany i używany biały proszek aby posypać gałęzie choinki.  Długie wieczory dzieci spędzały wraz z rodziną na wspólnym tworzeniu. A co robiono? Łańcuchy z kolorowych bibułek i słomek, szyszki i włoskie orzechy malowano, nawet skorupki jaj miały swoje wykorzystanie i dzięki nim powstawały na przykład aniołki. Ozdoby wycinano też z papieru. Dawna choinka miała też wyjątkowy smak bo obwieszały ją różnego rodzaju smakołyki. Pierniczki, ciasteczka, jabłka, figi, marcepan, cukierki  w błyszczących papierkach. Takie cukierki pamiętam jeszcze za dzieciństwa jak jeździliśmy na Wigilię do mojej cioci. A słomkowe łańcuchy, anielskie włosie były u mojej babci i dziadka jak byłam oczywiście małą dziewczynką. Ciekawostką są ozdoby wykonywane z opłatków z którego wycinano różne świąteczne kształty a potem tworzono przestrzenne kompozycje. Jak wiecie opłatki bardzo łatwo się kleją.  Warto dodać, że kiedy polska odzyskała w końcu swoją upragnioną niepodległość w 1918 roku to nawoływano do używania tylko polskich produktów i kultywowania polskiej tradycji.

Maria Dąbrowska, która zamieszkiwała dworek w Russowie wspomina jak opłatki trafiały już do nich w połowie grudnia i przynosił je w wielkim koszu organista z kościoła. Opłatki były w paczkach dla rodziny i dla służby . Nie mogło zabraknąć też barwionych opłatków głownie dla dzieci z których robiono później choinkowe wycinanki. Dzieciaki również uwielbiały przy okazji objadać się opłatkami, które przypalały nad lampą naftową. Ponoć tak smakowały najlepiej według Dąbrowskiej. Może spróbuje nad świeczką w tym roku i się przekonam ;-D A dworek Dąbrowskiej odwiedziłam kilka lat temu. Możecie zobaczyć klikając TU


              ŚWIĄTECZNA CHOINKA

Choinka pojawiała się we dworze dzień przed Wigilią albo nawet  w samą wigilię. Musiała być duża i stawiano ją w jadalni bądź salonie. Świeczki zapalano raz albo dwa bo nikt nie chciał aby spłonęła razem jeszcze z prezentami. Sztuczne ognie odpalano w  wigilijny wieczór. Pod choinką musiała również stanąć szopka z figurkami a w Wigilię pojawiały się tak długo wyczekiwane prezenty.


                                                            PREZENTY, CZYLI  ZIEMIAŃSKI PREZENTOWNIK

Przygotowywanie prezentów również zaczynało się dużo wcześniej, bo obdarować należało oprócz domowników, służbę i ich dzieci a także pracowników folwarków i ich rodzin. Żeby temu wszystkiemu podołać sporządzano szczegółowe listy wszystkich osób i dzieci. Szyte były dla nich ubrania, dla niemowląt czepki włóczkowe. Potem wszystko pakowano i rozwożono. Służba domowa i stajenna dostawała worek z bakaliami i prezent indywidualny. Trochę podobnie jak u nas dostawano coś z ubrania. Kobiety na przykład materiał na nowa suknię bądź bluzkę, lub zawsze potrzebne  pończochy. Panowie za to koszule, skarpetki, rękawiczki i tego typu rzeczy zawsze przydatne chyba każdemu.

Nie możemy oczywiście zapomnieć o dzieciach i prezentach dla nich które w zależności od regionu przynosił Św. Mikołaj, Gwiazdor bądź Aniołek. No i co znajdowały pod choinką? Lalki i domki dla lalek z całym wyposażeniem drewnianych mebelków, konie na biegunach, misie, klocki, drewniane bębenki, dla chłopców kolejkę z wagonikami i lokomotywą parową a także samochodziki. Bardzo popularnym prezentem dla dzieci jak ich dorosłych  były książki. Dostawali je również służba i dzieci z folwarku. Przyznam Wam, że nie wyobrażam sobie świąt bez książki. Przynajmniej jedna musi się znaleźć pod choinką. Kiedyś z moim przyjacielem mieliśmy taką właśnie tradycję, że wysyłaliśmy sobie książkę pod choinkę.  Pochodzimy z różnych miast więc książki dostarczała poczta. Znaliśmy się na tyle dobrze, że nie było pomyłki i zawsze dla mnie to były wartościowe pozycje, które do tej pory mają szczególne miejsce w moim domu. Są zebrane razem w jednym miejscu. Ta tradycja niestety upadła wraz z końcem przyjaźni więc teraz sama sprawiam sobie co najmniej jedną. W tym roku już są zamowione. Wracając jednak do naszego Dworu, zajrzyjmy teraz do kuchni……..


                                                                POTRAWY ŚWIĄTECZNE WE DWORZE

Przygotowanie potraw również zaczynało się z początkiem grudnia. Najpierw, tradycyjnie świniobicie i obróbka. Gotowano mięso, przygotowywano wędliny, kiełbasy, pasztety, wędzono baranie, wołowe i wieprzowe szynki. Ponoć przysmakiem były marynowane ozory. Niektóre ciasta również trzeba było robić wcześniej. Na przykład pierniki i ciasteczka choinkowe. Kiedy tylko zabierano się pieczenie słodkości dzieciaki wpadały do kuchni oblizywać resztki czekolady, lukru i innych słodkości. Kto też lubi wkładać w palucha w takie rzeczy? Ja na pewno. ;-D Kucharkę bądź co lepiej jak było stać kucharza zatrudniano w każdym dworze choćby nie wiem jak miało to obciążyć budżet. A największy prestiż nadawał Dworu kuchasz francuski bądź taki, który francuską sztukę gotowania miał opanowane. W dużych dworach z licznymi gośćmi czasem trzeba było zatrudnić dodatkowego bądź dwóch. Na postną wigilię przygotowywano  oczywiście ryby kupowane w wigilijny poranek. Kiedy byłe ostre mrozy zatrudniano profesjonalnych rybaków. Ryby podawano na wiele sposobów: smażone, pieczone, gotowane, w galarecie. „Szczupak po żydowsku lub w szarym sosie oraz karp w szarym sosie należały do świątecznej klasyki.” A co to był ten szary sos? Zasmażka z mąki i masła oraz wywaru, przyprawione winem, sokiem z cytryny, karmelem, migdałami, rodzynkami a  na koniec zagęszczano utartym piernikiem. Na deser oczywiście ciasta: obowiązkowo piernik na miodzie i makowiec. Nie można zapomnieć oczywiście o bakaliach – rodzynki, figi, daktyle, orzechy no i zagraniczne pomarańcze z mandarynkami.


                                                                                    BOŻE NARODZENIE

 Jak tylko minęła północ, kończył się post. Często po powrocie z pasterki już próbowano mięsnych specjałów. Śniedanie  Bożonarodzeniowe było obfite i często przeciągało się w czasie. Przed objadem serwowano zakąski np. homar, śledziki, sardynki, kawior. Menu obiadowe było mięsne: kiełbasy, kaszanki, bulion z mięsnymi pasztecikami. Pieczeń,  indyk z kasztanami, jarzyna i lody. Po obiedzie w salonie pito herbatę, kawę, raczono się bakaliami i owocami cytrusowymi. Wieczorem kolacja z dwóch dań: mięsna i słodka. Dzień upływał nie tylko na jedzeniu. W południe jechano na Sumę a po południu na Nieszpory Bożego Narodzenia. Dopiero następnego dnia rozpoczynały się wizyty, zabawy i kuligi nazywane „szlichtadami”. Dwory odwiedzali też Kolędnicy: Gwiazdorzy i przebierańcy w wigilię a Herody w pierwszy dzień świąt. Całe świętowanie trwało do Trzech Króli, później rozbierano choinkę a życie wracało do powszedniego porządku.


Mam nadzieję, że podobała  się Wam świąteczna  wędrówka w przeszłość. Tekst by nie powstał, gdyby nie cudowna książka Maji Łozińskiej „ W Ziemiańskim Dworze”. Chciałabym móc przeżyć takie święta ale wehikułu czasu jeszcze nie odkryłam. Kiedyś celebrowano i czekano na święta. Tylko wtedy jadano takie smakołyki a wszystko było „wyczekane” Nie miało się tego na co dzień a jakość jedzenia też była inna. Teraz kiedy półki się uginają i można mieć co się chce, nie sprawia to takich wyjątkowych emocji. Dzieci rozpieszczone masą  zabawek nie doceniają i nie szanują tak prezentów. Czasy się zmieniają, wszystko i wszyscy pędzą. Warto się zatrzymać w tym świątecznym okresie i podziękować za to co mamy. Wdzięczność jest bardzo ważna…

Buziaki,

Wasza Jo

 


Amerykańska klasyka świąteczna - Moje ulubione filmy, które wprowadzają mnie w świąteczny nastrój .

Amerykańska klasyka świąteczna - Moje ulubione filmy, które wprowadzają mnie w świąteczny nastrój .

IT'S A WONDERFUL LIFE

"It's a Wonderful Life" to kwintesencja amerykańskiej klasyki świątecznej. Amerykanie nie wyobrażają sobie świąt bez tego filmu tak jak my bez Kevina. Piękna historia o człowieku, dla którego los ciągle okazywał się przekorny a swoje marzenia zawsze musiał odkładać na "inny czas". George Baily w kórego wciela się jeden z moich ukochanych aktorów czyli James Stewart popada w nie lada kłopoty. Dochodzi do wniosku, że świat byłby lepszy bez niego i kiedy zrezygnowany i załamany chce wykonać ostatni krok ratuje go Anioł Stróż o imieniu Clarence. Razem z nim poznajemy całą historię Georga od jego dzieciństwa aż do teraz a Clarence ukazuje mu jak wyglądałby świat bez niego. Piękny i wzruszający film, który pokazuje, że nie wolno się poddawać i zawsze można znaleźć wyjście z najgorszej sytuacji, szczególnie gdy ma się przyjaciół.

"Remember, George: no man is a failure who has friends"- Clarence

Ciekawostka: W dwóch częściach Kevina rodzina ogląda właśnie ten film. Raz we Francji na dodatek z francuskim dubbingiem, drugi raz na Florydzie. Zauważcie przy oglądaniu Kevina w te święta.



TU MOŻNA OBEJRZEĆ https://vimeo.com/280022699

THE SHOP AROUND THE CORNER


"Shop around the Corner" to kolejny film z udziałem Jamesa Stewarta. Uwielbiam ten film. Pamiętam jak oglądałam go pierwszy raz i jak zaskoczona byłam kiedy zauważylam pewne podobieństwa do filmu "Masz wiadomość". Okazało się, że film "You've got mail" to remake. 

Nasza glówna bohaterka Klara szuka pracy i trafia do sklepiku o nazwie "Shop around the corner. Tam poznaje subiekta Alfreda (James Stewart). Na początku para za sobą nie przepada. Lubią sobie wręcz dogryzać. Oboje prowadzą korespondencyjną znajomość z "innymi" osobami, którymi są zafascynowani. Na dodatek  szef sklepu Pan Matuszek odkrywa, że żona go zdradza. Zbliżają się święta a Alfred traci pracę. 

Zabawna, romantyczna opowieść ze świętami w tle. 

Favourite Quote:

Alfred Kralik: There might be a lot we don't know about each other. You know, people seldom go to the trouble of scratching the surface of things to find the inner truth.

Klara Novak: Well I really wouldn't care to scratch your surface, Mr. Kralik, because I know exactly what I'd find. Instead of a heart, a hand-bag. Instead of a soul, a suitcase. And instead of an intellect, a cigarette lighter... which doesn't work.

 TU MOŻNA OBEJRZEĆ https://ok.ru/video/43381688898

CHRISTMAS IN CONNECTICUT


"Christmas in Connecticut" to wspaniała komedia romantyczna  cała w świątecznym klimacie. Barbara Stanwyck urzeka swoją grą aktorską. Znajdziemy tu wszytsko co potrzeba aby wprawić się w świąteczny nastrój.

Elizabeth Lane to singielka mieszkająca w Nowym Yorku, która prowadzi rubrykę kulinarną w jednym  z nowojorskich magazynów. Przedstawia siebie jako typową gospodynię domową z kochającym mężem, dzieckiem i przepiękną farmą w Connecticut. Kobiety w całym kraju ją uwielbiają. Jednak prawda jest całkowicie odwrotna.  Na dodatek Elizabeth nie potrafi gotować a wszystkie przepisy jakie zamieszcza są od jej wujka- profesjonalnego kucharza. 


Kiedy szef prosi ją aby przygotowała świąteczny obiad dla wracającego z wojny żołnierza, jej wielkiego fana na dodatek, zaczyna się nie lada komedia. Elizabeth musi znaleźć odpowiednią farmę, męża i dziecko aby prawda nie wyszła na jaw. Zabiera ze sobą oczywiście wujka bo kto będzie gotował.... ;-)

Quote: 

Alexander Yardley: "Good morning; Merry Christmas. I hope I'm in time to see you flip the flapjacks."



TU MOŻNA OBEJRZEĆ: https://ok.ru/video/268185504419

REMEMBER THE NIGHT


"Remember the Night" to kolejny film z udziałem Barbary Stanwyck jaki Wam polecam. Tym razem główna bohaterka Lee Leander kradnie bransoletkę i jest postawiona przed sądem. Prokurator  Jack stara się  przesunąć rozprawę z okazji zbliżających się świat. 

Jack postanawia odwieźć Lee do jej rodziny na święta, jednak jej matka. która powtórnie wyszła za mąż nie chce mieć kontaktu z córką. Jack zaprasza więc Lee do swojej rodziny, gdzie zostaje bardzo ciepło przyjęta przez wszystkich. Jak wiadomo jest to komedia romantyczna więc nie trudno się domyślić, że Lee i Jack przypadną sobie do gustu. Scena rozpakowywania prezentów wzruszjąca kiedy Lee dostaje prezenty, szczególnie perfumy przeznaczone początkowo dla mamy Jacka.

Quote:  Lee " One of these days one of you boys is going to start one of these scenes differently and one of us girls is going to drop dead from surprise."


 

HOLIDAY AFFAIR

Jedna kobieta, na dodatek wdowa z synkiem i dwóch mężczyzn. Chyba nie muszę dodawać, że to komedia romentyczna osadzona w okresie świąt. Zwykłe kupno zabawkowego pociągu doprowadziło do poznania męźczyzny, który stracił później pracę a krawat dany w prezencie doprowadził do kolejnych kłopotów.  Jak skończy się ta historia i który kawaler zdobędzie bohaterkę??? ;-)

Quote: “The way I figure it when a man's in love with a girl, He's got a right to ask her to marry him. Any girl, Anybody's girl”






THE BISHOP'S WIFE


The Bishop's Wife" kolejny przepiękny film z przesłaniem, że nie zawsze to czego pragniemy jest tym czego potrzebujemy. Cary Grant w roki Anioła Dudleya i piękna Loretta Young jako żona biskupa Julia.

Biskup  Henry Brougham obsesyjnie potrzebuje pieniędzy na budowę katedry. Modli się o  duchowe przewodnictwo. Z pomocą przychodzi mu Anioł Dudley. Jednak Dudley ma inny pomysł jak pomóc biskupowi. Przy okazji pomaga jeszcze kilku osobom w tym Julii do której zaczyna coś czuć. Nie jest to typowa komedia romantyczna, ale posiada w sobie humor, nieodparty  urok Carego Granta i wzruszające przesłanie na święta. 

QUOTES:

1. Dudley: Sometimes angels rush in where fools fear to tread.

2. Henry Brougham: Are you expecting a letter?

Dudley: Well, you never know. If I did get one, the stamp would certainly be worth saving.

3.Prof. Wutheridge: God bless you!

Dudley: Thank you! I'll pass that recommendation along.





TU MOŻNA OBEJRZEĆ https://www.dailymotion.com/video/x2chnjx

Jeśli kochacie klasykę tak jak ja to mam nadzieję, że mój wybór przypadnie Wam do gustu. Życzę Wam miłego seansu. Dajcie znać, który najbardziej się Wam spodobał.

Buziaki

Wasza Jo

Jedziemy do Taviry

Jedziemy do Taviry

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Przyszła pora na pierwszą dalszą wycieczkę poza Faro. Nasz wybór padł na Tavirę. Dojechałyśmy tam autobusem prosto na dworzec który praktycznie "wchodzi" w część zabytkową Taviry, czyli cel turystów. Z punktu informacyjnego który mieści się na miejskim ryneczku o nazwie Praca da Republica, zabrałam plan miasta i wyruszyłyśmy z mamą wzdłuż rzeki Gilao. Na lewym brzegu, na którym się znajdowałyśmy, jest pełno kafejek i sklepów z pamiątkami.  Na prawym brzegu toczy się codzienne życie mieszkańców. Rzymski most Ponte Romana, który został przebudowany w XVI wieku po zniszczeniu łączy oba brzegi Taviry. Choć dowody archeologiczne w ostatnim czasie świadczą, że most był wybudowany za czasów Maurów.
Dotarłyśmy do przystani, gdyż chciałyśmy najpierw popłynąć na wyspę IIha de Tavira. Musiałyśmy oczywiście czekać niemal godzinę, bo łódki też  kursują co godzinę. No Boże zmiłuj. Wykorzystałyśmy ten czas na spacer i zdjęcia wzdłuż uliczki Rua Dr. Jose Padinha.
Historia Taviry sięga odległych czasów jeszcze przed naszą erą aż do epoki brązu. Była tutaj pierwsza fenicka osada, która istniała do wybuchu konfliktu w VI w p.n.e. Pierwotna nazwa Taviry była Baal Saphon. Tavira opustaszała i w IV w p.n.e  nowym centrum stało się  Cerro do Cavaco . Zostało ono podbite  w I w.n.e przez Oktawiana Augusta, który nazwał to miejsce Balsą. I również później stopniowo wymarło.
Okupacja Taviry przez Maurów trwała od VIII wieku aż do XIII, co znalazło odzwierciedlenie w architekturze i kulturze tego miasta. Za czasów Maurów wybudowano tu zamek, dwa meczety i pałace.  Nawet teraz można zauważyć białe budynki, charakterystyczne drzwi i dachy w stylu Maurów. Był to korzystny czas dla rozwoju Taviry, która była ważnym portem dla żeglarzy i rybaków.
W 1242 roku doszło do krwawego konfliktu.  Portugalski rycerz D. Paio Peres Correia odbił Tavirę Maurom, którzy zmuszeni byli opuścić miasto. Natomiast  silne trzęsienie ziemi w 1775 roku dokonało tu potężnych zniszczeń. Miasto zostało jednak odbudowane i ma aż 37 kościołów.
Gdy łódź przypłynęła, czekałyśmy z biletami w rękach, gotowe, żeby wejść na pokład. Miałam tą przyjemność być pierwsza, więc zajęłam dla nas dobre miejsca. Mama oczywiście najpierw rozejrzała się za kamizelką i kołem ratunkowym gdyby co. Podróż zajęła koło 15-20 minut. Już na wyspie przeszłyśmy dróżką podziwiając tutejszą roślinność i doszliśmy do celu czyli piaszczystej plaży, na której zaraz rozłożyłyśmy koc i po raz pierwszy zaczęłyśmy robić się na brąz. Oczywiście zamiast brązu wyszła nam lekka czerwień bo mama nie zabrała kremu z filtrem co średnio dobrze się dla nas skończyło. Na wyspie spędziłyśmy dwie godziny, chciałyśmy jeszcze połazić po miasteczku a łódki niestety często nie kursują.
Gdy dobiłyśmy do brzegu wyruszyłyśmy z powrotem w stronę ryneczku, przespacerowałyśmy się w górę już nie patrząc na mapkę tylko oglądając spontanicznie architekturę. Dziwi mnie jedyne to jak można bazgrać sprejem po zabytkowej części miasta. Portugalczycy "sprejują" bez opamiętania gdzie popadnie, nie ważne budynek stary, nowy. Im to bez różnicy. Na zakończenie naszego spaceru wdrapałyśmy się jeszcze zobaczyć mury zamkowe Taviry, gdzie znajduje się kościół Santiago a także śliczny mały ogród w którym kwitły roże. W drodze powrotnej przeszłyśmy się jeszcze po moście, gdzie zaczępił mnie piaskowy człowiek. I tu mogłabym już zakończyć gdyby nie portugalska kolacja jaka mnie jeszcze czekała w Faro.


Udałyśmy się tym razem do knajpki spróbować ich "ogniowych" kiełbasek. Miałyśmy ochotę coś przekąsić a widziałyśmy jak turyści tą płonącą kiełbasę zamawiają. Z wyglądu wydawała się wporządku. Pani przyniosła nam ją na talerzyku w kształcie świnki i zapaliła alkohol który był wlany do środka. Kiełbasa zaczęła płonąć. Wow. Jednemu klientowi nawet zapłonęła serweta obok i trzeba było gasić ten mały "pożar". Kiedy jej spróbowałam moje wrażenie poleciało w dół. Twarda, żująca, bezsmakowa, przypominała chorizo, ale do  naszych pysznych kiełbasek z grilla to ona hen daleko jest. Portugalczycy to nie znają smaku prawdziwej aromatycznej polskiej kiełbasy. Niech żałują. Ja za to żałuję, że musiałam żuć tą kiełbasę za 6,5 euro i aż mi plomba z zęba wypadła.  Ząb zaczął tak boleć że już nigdy kiełbaski ogniowej do ust nie wezmę.

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal

Atrakcje w Tavirze, zwiedzanie Taviry, Sightseeing Tavira, Portugal


Pałac Radziwiłłów i Arkadia

Pałac Radziwiłłów i Arkadia

Nieborów
Fotki: Peter

W małej niepozornej wsi Nieborów, około dziesięć kilometrów od Łowicza znajduje się prawdziwa zabytkowa „perełka.” Jest to Pałac Radziwiłłów otoczony ogrodem w stylu francuskim, a także ogród w stylu angielskim, sentymentalno-romantyczny, Arkadia. Tego dnia, nie tylko my wpadliśmy na pomysł obejrzenia pałacu. Kolejka przed wejściem nie była zachęcająca, a samochodów również było niemało.  Szukając jakiegoś miejsca parkingowego wyjechaliśmy praktycznie poza wieś. Jednak mieszkańcy, przyzwyczajeni chyba do widoku turystów, znaleźli pomysł na biznes i za niewielką opłatą urządzali parkingi na swoich posesjach. W kolejce staliśmy pół godziny. Myślałam, że będzie dłużej, ale jakoś poszło.

Początki pałacu sięgają XVI wieku. Wzniesiono wtedy w Nieborowie gotycko-renesansowy dwór, który przetrwał do końca XVII wieku. Później na jego szkielecie został wzniesiony barokowy pałac.  Jak to zwykle bywa kolejni właściciele stopniowo przekształcali pałac według własnych gustów, a pałac z biegiem czasu zaliczał swoje wzloty i upadki. Ostatnimi jego mieszkańcami był książę Janusz Radziwiłł wraz z żoną księżniczką Anną i ich dzieci. Kiedy wybuchła wojna Radziwiłł był dwukrotnie aresztowany przez sowieckie służby NKWD. Przetrzymywany w więzieniach wrócił do Warszawy w 1947 roku. Żona zmarła w tym samym roku w więzieniu w Krasnogorsku. Reszta rodziny po powrocie z zesłania pozostała w Polsce, pozbawiona wszystkich dóbr. Jednak dzięki Januszowi Radziwiłłowi, pałac i jego zbiory, a także ogród w Arkadii zostały włączone do warszawskiego Muzeum Narodowego, jako jego oddział. To uchroniło pałac przed dewastacją w okresie stalinizmu.

Obecnie jest tutaj muzeum wnętrz rezydencji pałacowej z XVII-XIX wieku. Zwiedzanie było trochę utrudnione, gdyż wewnątrz było sporo ludzi, co czasami uniemożliwiało zrobienie dobrego zdjęcia bez czyjejś głowy czy ręki w kadrze. Po obejrzeniu pałacu, wybraliśmy się na spacer po ogrodzie, który został zaprojektowany pod koniec XVII wieku. Był to dość szybki spacer, bo przed nami była jeszcze do zobaczenia Arkadia. Na szczęście przed ogrodem nie było już żadnych kolejek. Kupiliśmy bilet i spacerkiem szliśmy alejką wzdłuż rzeczki Skierniewka, która tworzy staw z dwoma wyspami na terenie ogrodu. Ogród założyła Helena Radziwiłłowa w 1778 roku i rozwijała go przez ponad dwadzieścia lat aż do swojej śmierci.  Doszliśmy do usytuowanej tuż nad brzegiem rzeki Świątyni Diany,  w której znajdowała się kolekcja sztuki antycznej. Znalazły się tutaj m.in. głowa Niobe, Popiersie Rzymianki, czy rzeźba Śpiącej Ariadny. Niektóre dzieła były wykonane na zamówienie księżny. Niedaleko Świątyni znajduje się Akwedukt, którego obecność mnie zdziwiła, gdyż takie budowle kojarzą mi się chociażby ze Starożytnym Rzymem. Widać przez to  jak Helena z rozmachem urządziła swój ogród współpracując oczywiście z wybitnymi architektami.

W ogrodzie znajdują się również inne budowle m.in Przybytek Arcykapłana, Grota Sybilli, Dom Murgrabiego, czy Grobowiec Złudzeń. Już same nazwy  jak dla mnie ukazują romantyczny charakter tego miejsca, gdzie na tle przyrody spotyka się sztuka i wspólnie tworzą niepowtarzalną całość.

Nieborów




Świątynia Diany
Świątynia Diany


Akwedukt






Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger