Moje Podsumowanie roku 2020. Czy na prawdę był taki zły?

Moje Podsumowanie roku 2020. Czy na prawdę był taki zły?

 


Kończy się rok 2020 i chciałam zrobić małe podsumowanie po raz pierwszy tutaj na blogu. Wiele osób pewnie czeka aż ten zakręcony rok się skończy i odejdzie w zapomnienie z powodu Covid-19.  W skali światowej i naszej krajowej to był ciężki czas szczególnie dla tych, którzy stracili bliskich przez wirusa,  pracę czy własny biznes. Ja osobiście do tej pory jeszcze nie zachorowałam i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie zanim się zaszczepię. Moi bliscy również póki co są zdrowi i to jest dla mnie najważniejsze. 

Zacznijmy więc krótkie podsumowanie co dobrego wydarzyło się w tym wyjątkowym 2020 roku. 

STYCZEŃ – WYRUSZAMY….


 Moim nie tyle postanowieniem noworocznym co planem było zacząć więcej podróżować i początek stycznia zaczął się u mnie krótkim wyjazdem na weekend do Edynburga. Wyjazd był dzięki Grzesiowi, którego poznałam na portalu dla podróżników szukając kogoś na wyjazd do Azji. Grześ okazał się fajnym, zorganizowanym kompanem, zwiedził już pół świata więc miałam szczęście i utrzymujemy kontakt do dziś.

LUTY – NO TO LECĘ….




Kontynuując podróżniczy wątek w Lutym wyruszyłam pierwszy raz w życiu do Azji z plecakiem na plecach.  Razem z Grzesiem zwiedzaliśmy Wietnam i o moich wrażeniach obiecuje napisać niedługo. 


MARZEC – „ZOSTAJĘ W DOMU”

Kwarantanna narodowa. Coś nowego chyba dla nas wszystkich. Przywykliśmy do bezpiecznych czasów gdzie nic nam tu w kraju złego się nie dzieje. Baa, nawet w Europie przecież jesteśmy cywilizowani a wojny to są ale gdzie indziej. No niekoniecznie tak jest i może świat pogroził nam palcem razem z Naturą abyśmy trochę przystopowali i przestali tak eksploatować naszą planetę. Zostaliśmy w domu. Zamiast czołgów mamy niewidzialnego wirusa. Zaczęły się masowe zakupy, brak papieru toaletowego bo ludzie nie rozumieli po polsku jak im mówiono w Wiadomościach, że  sklepy będą otwarte i dostawy również będą. Zaczynam pracować zdalnie i prowadzić lekcje online w szkole językowej. Ciężkie doświadczenie ale współczuje tym co pracują w szkołach.


KWIECIEŃ – INTERNETOWA WIELKANOC I WZNIOSŁE WYZNANIA.

Kwiecień siedzieliśmy dalej oprócz pracy i zakupów. Wszystko zamknięte. Moja siostra obchodzi 30 urodziny w domu a znajomi nagrywają jej internetowy filmik z życzeniami. Kurierzy pracują pełną parą. Szanuje ich bardzo. Wielkanoc z komputerem na stole i telefonem gdzie łączymy się z rodziną. W Social Mediach sypią się lawinowo oświadczenia jak to wirus zmieni nasze podejście do wielu rzeczy i jak warto doceniać małe przyjemności. Tak, tak…. Ciekawe na jak długo. Osobiście przeszłam większą traumę życiową i walkę o zdrowie, że siedzenie w domu  z powodu wirusa dla mnie to pikuś . Obejrzałam mnóstwo starych filmów w tym czasie głównie nadrabiałam francuskie z Brigitte Bardot.  Swoją osobistą lekcję życiową odrobiłam kilka lat wcześniej. A i tak uważam, że II Wojna Światowa, latające bomby, rozstrzelania, obozy i terror przez 5 lat to był dopiero problem. Na dodatek głód i takie mrozy w zimie, że nawet nie wspomnę o braku węgla na opał. Ludzie jednak to przeżyli….


I WTEDY PRZYSZEDŁ MAJ…….



Maj zawitał i nadzieja na powrót do normalności nastała. Powoli zaczęły się otwierać galerie i restauracje. Mimo wszystko ja nie pędzę na żadne zakupy. Za to kupiłam sobie rower. Online.

CZERWIEC – WRACAM NA PARKIET



Po trzech miesiącach wracam na zajęcia taneczne. Trochę dziwnie ale cieszę się, że mogę znowu tańczyć i się poruszać. Częściowo pracuje już normalnie.

LIPIEC- PIERWSZY WYJAZD



Odwiedzam mój ukochany Poznań z koleżanką. Całą rodziną wyjeżdżamy na krótki kilkudniowy wypad do naszych wschodnich sąsiadów. Zwiedzamy kilka miast na Litwie. Cały trip opisany w oddzielnym poście.



LIPIEC/SIERPIEŃ - NO I JADĘ DALEJ.......

Kolejny samochodowy wypad. Niestety ograniczenia w podróżowaniu znaczne więc jadę tam gdzie można bez testów. Przez Węgry do Chorwacji, krótki przystanek w Słoweni i kawałek Włoch. Wszystko „szyte” na bieżąco w zależności od pogody.

WRZESIEŃ – POWRÓT DO PRACY I "URODZINOWA DZIEWCZYNA"



Zmiana miejsca pracy. Pandemia trochę pokrzyżowała plany i przykróciła zajęcia ale dalej robię to co wcześniej. No i obchodzę 35 urodziny. AA i jeszcze ważna rzecz. Dostaję nową huśtawkę od rodziców.



 PAŹDZIERNIK /LISTOPAD  „ZAMASKOWANI” I SESJA W PARKU





Ograniczenia i maseczki. Jedni się burzą, drudzy szanując swoje zdrowie i innych przestrzegają i stosują się do zaleceń.  Cudowna jesienna sesja z Moniką w Łazienkach.


GRUDZIEŃ – ŚWIĄTECZNY CZAS RAZEM, JO SZUKA STAROCI.....I ZNAJDUJE.




Dużo czasu z rodziną, rozwijanie kolejnych pasji – malowanie. Ręczne malowane przeze mnie kartki dla dalszej rodziny wysyłamy na święta. Zbieranie „staroci” czyli antyków z poprzednich dekad. Udane łowy- stara maszyna, telefon i antyczny sekretnik. Rozwijanie swojego stylu i kolejnych zainteresowań. Boże Narodzenie w najbliższym rodzinnym gronie.

2020 GOODBYE/ WELCOME 2021                                               

Ten rok pokazał mi, że życie jest nieprzewidywalne pod każdym względem. Nie ma co robić dalekosiężnych czasem planów  i „nastawiać się” na coś bo los bywa przewrotny. Życie to sinusoida która przynosi dobre i fajne rzeczy ale też potrafi nieźle dać w kość. Nie uważam, żeby ten rok był dla mnie zły, wręcz przeciwnie dla mnie był po prostu „wyjątkowy”. Podczas gdy inni marudzili o ograniczonych podróżach i zwiedzaniu naszej Polski (głównie insta podróżnicy marudzili bo na Bali nie polecieli czy w inne tego typu wyjazdy) ja zobaczyłam wyjatkowo dużo jak na swoją miarę i cieszyłam się z każdego miejsca, czy to Polska, Europa czy inny kontynent. Doświadczyłam radości i szczęścia jak i smutku czy rozczarowania.  Przede wszystkim ludzie mnie rozczarowali. Zakończyła się bez słowa moja „babska znajomość”. Osoba okazała się chyba kimś zupełnie innym niż próbowała pokazać. Zawiodłam się, ale czasem lepiej jak coś  nieprawdziwego i fałszywego się skończy niż trwać przy kimś kto nic z siebie nie daje a tylko chce brać i wtedy jesteś potrzebna jak ta osoba coś potrzebuje od Ciebie.

Nie wiem co przyniesie kolejny rok, liczę się z tym, że może być gorzej. Wiem już teraz, że nie wyjadę w lutym do Azji na kolejną wyprawę z plecakiem. Nie ubolewam nad tym, odwiedzę innym razem po prostu. Skutki po pandemii mogą i tak dopiero nastąpić. Mogę stracić pracę, zachorować albo meteor mi na głowę spadnie. Jednak nie myślę o tym. Są rzeczy, które chciałabym aby ujrzały światło dzienne w nadchodzącym roku. Czy się uda?? Mam nadzieję, wszystko w końcu zależy ode mnie i odrobiny szczęścia. Jednak najważniejsze jest zdrowie fizyczne jak i psychiczne moje i mojej rodziny. Jak to będzie to reszta się jakoś ułoży.

Zawsze trzeba szukać pozytywnych stron. Ja mam taki słoik do którego wrzucam najdrobniejsze nawet miłe rzeczy. Polecam Wam, jak słoik się zapełni a my będziemy chcieli ponarzekać jaki to beznadziejny rok/ miesiąc czy tydzień to radzę spojrzeć i poczytać wtedy …

Życzę Wam jak najwiecej pozytywnych wrażeń w  nadchodzącym roku…..

Do zobaczenia w 2021

Buziaki,

Wasza  Jo

 


 


Świąteczny przepis: Pyszne i szybkie ciasteczka imbirowe

Świąteczny przepis: Pyszne i szybkie ciasteczka imbirowe

 


Dziś mam dla Was szybki i fajny przepis na imbirowe ciasteczka. Taka mała alternatywa dla pierniczków. Jeśli nie mieliście czasu na zabawę z piernikami a chcielibyście mieć ciasteczka własnej roboty na święta to ten przepis jest dla Was. Na dodatek zajmie to Wam pół godziny i gotowe.

SKŁADNIKI:

2,5 szklanki mąki

3/4 szklanki cukru (można zmniejszyć jeśli nie lubicie zbyt słodkich ciastek)

1 jajko

200g masła

2 łyżeczki imbiru w proszku

1 łyżeczka cynamonu

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

Skórka tarta z dwóch pomarańczy (nie żałować)

PRZYGOTOWANIE:

Wszystkie składniki mieszamy, wałkujemy ciasto, wykrawamy dowolne kształty i do piekarnika. Pieczemy oczywiście na papierze do pieczenia i podsypujemy mąką blat i wałek bo ciasto jest delikatne i się łatwo rwie. Ja przekładając ciasteczka z blatu na blaszkę używam takiej szpatułki do ciasta obsypanej lekko mąką żeby mi się ciasteczka nie porwały i nie straciły kształtu.

Pieczemy 10-15 minut. Opcja pieczenia góra-dół. Temp. 180 stopni C.

SMACZNEGO

Dajcie znać czy Wam smakowały

Buziaki i Wesołych Świąt

Wasza

Jo









Obchody Świąt Bożego Narodzenia w ziemiańskim dworze.

Obchody Świąt Bożego Narodzenia w ziemiańskim dworze.


 

Na pewno nie raz zadawaliście sobie pytania jak Święta Bożego Narodzenia wyglądały kiedyś? Czy bardzo różniły się od naszych? Jakie potrawy jadano, jak przygotowywano się do Świąt? Jakie prezenty dostawano? Dzisiaj zabieram Was w podróż do Ziemiańskiego Dworu gdzie spróbujemy odpowiedzieć sobie na te pytania.

Musimy zacząć od tego, że dawniej były białe święta. Zimy były srogie i na brak śniegu nikt nie narzekał. Zupełnie odmiennie niż dzisiaj. Śnieg był wręcz bardzo potrzebny do podróżowania. Dzięki niemu było to w końcu możliwe po błotnej i deszczowej jesieni, która nieraz odcinała Dwory od reszty świata. Dopiero śnieg i stwardniała ziemia sprzyjała podróżom i odwiedzinom. Można było w końcu wybrać się po sprawunki,  do teatru, przyjmować gości i samemu jeździć  z wizytą. Przed Świętami wszyscy zjeżdżali do swoich rodzinnych dworów. Młodzież miała przerwę świąteczną, dorosłe dzieci przyjeżdżały ze swoimi małymi pociechami. Zjeżdżała się rodzina z miasta a nawet z zagranicy.


                        PRZYGOTOWANIA

Przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynały się z początkiem adwentu i trwały cztery tygodnie. Oczywiście w tym czasie nie urządzano żadnych balów, wesel, nie słuchano skocznej muzyki. Zamiast tego uczestniczono w  roratach, głównie kobiety i dzieci, które były odprawiane tuż przed wschodem słońca. Mimo że często  trzeba było wstać już o piątej rano żeby pokonać drogę do Kościoła, to dzieci uważały nabożeństwa za przyjemność.  Po roratach wracano pędem do domu, żeby zjeść śniadanie i wypić coś gorącego.

Dzieci również miały przedświąteczne zadanie – przygotowanie ozdób choinkowych. Większość trzeba było wykonać własnoręcznie bo w mieście można było dostać tylko bombki i anielskie włosie. Był również kupowany i używany biały proszek aby posypać gałęzie choinki.  Długie wieczory dzieci spędzały wraz z rodziną na wspólnym tworzeniu. A co robiono? Łańcuchy z kolorowych bibułek i słomek, szyszki i włoskie orzechy malowano, nawet skorupki jaj miały swoje wykorzystanie i dzięki nim powstawały na przykład aniołki. Ozdoby wycinano też z papieru. Dawna choinka miała też wyjątkowy smak bo obwieszały ją różnego rodzaju smakołyki. Pierniczki, ciasteczka, jabłka, figi, marcepan, cukierki  w błyszczących papierkach. Takie cukierki pamiętam jeszcze za dzieciństwa jak jeździliśmy na Wigilię do mojej cioci. A słomkowe łańcuchy, anielskie włosie były u mojej babci i dziadka jak byłam oczywiście małą dziewczynką. Ciekawostką są ozdoby wykonywane z opłatków z którego wycinano różne świąteczne kształty a potem tworzono przestrzenne kompozycje. Jak wiecie opłatki bardzo łatwo się kleją.  Warto dodać, że kiedy polska odzyskała w końcu swoją upragnioną niepodległość w 1918 roku to nawoływano do używania tylko polskich produktów i kultywowania polskiej tradycji.

Maria Dąbrowska, która zamieszkiwała dworek w Russowie wspomina jak opłatki trafiały już do nich w połowie grudnia i przynosił je w wielkim koszu organista z kościoła. Opłatki były w paczkach dla rodziny i dla służby . Nie mogło zabraknąć też barwionych opłatków głownie dla dzieci z których robiono później choinkowe wycinanki. Dzieciaki również uwielbiały przy okazji objadać się opłatkami, które przypalały nad lampą naftową. Ponoć tak smakowały najlepiej według Dąbrowskiej. Może spróbuje nad świeczką w tym roku i się przekonam ;-D A dworek Dąbrowskiej odwiedziłam kilka lat temu. Możecie zobaczyć klikając TU


              ŚWIĄTECZNA CHOINKA

Choinka pojawiała się we dworze dzień przed Wigilią albo nawet  w samą wigilię. Musiała być duża i stawiano ją w jadalni bądź salonie. Świeczki zapalano raz albo dwa bo nikt nie chciał aby spłonęła razem jeszcze z prezentami. Sztuczne ognie odpalano w  wigilijny wieczór. Pod choinką musiała również stanąć szopka z figurkami a w Wigilię pojawiały się tak długo wyczekiwane prezenty.


                                                            PREZENTY, CZYLI  ZIEMIAŃSKI PREZENTOWNIK

Przygotowywanie prezentów również zaczynało się dużo wcześniej, bo obdarować należało oprócz domowników, służbę i ich dzieci a także pracowników folwarków i ich rodzin. Żeby temu wszystkiemu podołać sporządzano szczegółowe listy wszystkich osób i dzieci. Szyte były dla nich ubrania, dla niemowląt czepki włóczkowe. Potem wszystko pakowano i rozwożono. Służba domowa i stajenna dostawała worek z bakaliami i prezent indywidualny. Trochę podobnie jak u nas dostawano coś z ubrania. Kobiety na przykład materiał na nowa suknię bądź bluzkę, lub zawsze potrzebne  pończochy. Panowie za to koszule, skarpetki, rękawiczki i tego typu rzeczy zawsze przydatne chyba każdemu.

Nie możemy oczywiście zapomnieć o dzieciach i prezentach dla nich które w zależności od regionu przynosił Św. Mikołaj, Gwiazdor bądź Aniołek. No i co znajdowały pod choinką? Lalki i domki dla lalek z całym wyposażeniem drewnianych mebelków, konie na biegunach, misie, klocki, drewniane bębenki, dla chłopców kolejkę z wagonikami i lokomotywą parową a także samochodziki. Bardzo popularnym prezentem dla dzieci jak ich dorosłych  były książki. Dostawali je również służba i dzieci z folwarku. Przyznam Wam, że nie wyobrażam sobie świąt bez książki. Przynajmniej jedna musi się znaleźć pod choinką. Kiedyś z moim przyjacielem mieliśmy taką właśnie tradycję, że wysyłaliśmy sobie książkę pod choinkę.  Pochodzimy z różnych miast więc książki dostarczała poczta. Znaliśmy się na tyle dobrze, że nie było pomyłki i zawsze dla mnie to były wartościowe pozycje, które do tej pory mają szczególne miejsce w moim domu. Są zebrane razem w jednym miejscu. Ta tradycja niestety upadła wraz z końcem przyjaźni więc teraz sama sprawiam sobie co najmniej jedną. W tym roku już są zamowione. Wracając jednak do naszego Dworu, zajrzyjmy teraz do kuchni……..


                                                                POTRAWY ŚWIĄTECZNE WE DWORZE

Przygotowanie potraw również zaczynało się z początkiem grudnia. Najpierw, tradycyjnie świniobicie i obróbka. Gotowano mięso, przygotowywano wędliny, kiełbasy, pasztety, wędzono baranie, wołowe i wieprzowe szynki. Ponoć przysmakiem były marynowane ozory. Niektóre ciasta również trzeba było robić wcześniej. Na przykład pierniki i ciasteczka choinkowe. Kiedy tylko zabierano się pieczenie słodkości dzieciaki wpadały do kuchni oblizywać resztki czekolady, lukru i innych słodkości. Kto też lubi wkładać w palucha w takie rzeczy? Ja na pewno. ;-D Kucharkę bądź co lepiej jak było stać kucharza zatrudniano w każdym dworze choćby nie wiem jak miało to obciążyć budżet. A największy prestiż nadawał Dworu kuchasz francuski bądź taki, który francuską sztukę gotowania miał opanowane. W dużych dworach z licznymi gośćmi czasem trzeba było zatrudnić dodatkowego bądź dwóch. Na postną wigilię przygotowywano  oczywiście ryby kupowane w wigilijny poranek. Kiedy byłe ostre mrozy zatrudniano profesjonalnych rybaków. Ryby podawano na wiele sposobów: smażone, pieczone, gotowane, w galarecie. „Szczupak po żydowsku lub w szarym sosie oraz karp w szarym sosie należały do świątecznej klasyki.” A co to był ten szary sos? Zasmażka z mąki i masła oraz wywaru, przyprawione winem, sokiem z cytryny, karmelem, migdałami, rodzynkami a  na koniec zagęszczano utartym piernikiem. Na deser oczywiście ciasta: obowiązkowo piernik na miodzie i makowiec. Nie można zapomnieć oczywiście o bakaliach – rodzynki, figi, daktyle, orzechy no i zagraniczne pomarańcze z mandarynkami.


                                                                                    BOŻE NARODZENIE

 Jak tylko minęła północ, kończył się post. Często po powrocie z pasterki już próbowano mięsnych specjałów. Śniedanie  Bożonarodzeniowe było obfite i często przeciągało się w czasie. Przed objadem serwowano zakąski np. homar, śledziki, sardynki, kawior. Menu obiadowe było mięsne: kiełbasy, kaszanki, bulion z mięsnymi pasztecikami. Pieczeń,  indyk z kasztanami, jarzyna i lody. Po obiedzie w salonie pito herbatę, kawę, raczono się bakaliami i owocami cytrusowymi. Wieczorem kolacja z dwóch dań: mięsna i słodka. Dzień upływał nie tylko na jedzeniu. W południe jechano na Sumę a po południu na Nieszpory Bożego Narodzenia. Dopiero następnego dnia rozpoczynały się wizyty, zabawy i kuligi nazywane „szlichtadami”. Dwory odwiedzali też Kolędnicy: Gwiazdorzy i przebierańcy w wigilię a Herody w pierwszy dzień świąt. Całe świętowanie trwało do Trzech Króli, później rozbierano choinkę a życie wracało do powszedniego porządku.


Mam nadzieję, że podobała  się Wam świąteczna  wędrówka w przeszłość. Tekst by nie powstał, gdyby nie cudowna książka Maji Łozińskiej „ W Ziemiańskim Dworze”. Chciałabym móc przeżyć takie święta ale wehikułu czasu jeszcze nie odkryłam. Kiedyś celebrowano i czekano na święta. Tylko wtedy jadano takie smakołyki a wszystko było „wyczekane” Nie miało się tego na co dzień a jakość jedzenia też była inna. Teraz kiedy półki się uginają i można mieć co się chce, nie sprawia to takich wyjątkowych emocji. Dzieci rozpieszczone masą  zabawek nie doceniają i nie szanują tak prezentów. Czasy się zmieniają, wszystko i wszyscy pędzą. Warto się zatrzymać w tym świątecznym okresie i podziękować za to co mamy. Wdzięczność jest bardzo ważna…

Buziaki,

Wasza Jo

 


Amerykańska klasyka świąteczna - Moje ulubione filmy, które wprowadzają mnie w świąteczny nastrój .

Amerykańska klasyka świąteczna - Moje ulubione filmy, które wprowadzają mnie w świąteczny nastrój .

IT'S A WONDERFUL LIFE

"It's a Wonderful Life" to kwintesencja amerykańskiej klasyki świątecznej. Amerykanie nie wyobrażają sobie świąt bez tego filmu tak jak my bez Kevina. Piękna historia o człowieku, dla którego los ciągle okazywał się przekorny a swoje marzenia zawsze musiał odkładać na "inny czas". George Baily w kórego wciela się jeden z moich ukochanych aktorów czyli James Stewart popada w nie lada kłopoty. Dochodzi do wniosku, że świat byłby lepszy bez niego i kiedy zrezygnowany i załamany chce wykonać ostatni krok ratuje go Anioł Stróż o imieniu Clarence. Razem z nim poznajemy całą historię Georga od jego dzieciństwa aż do teraz a Clarence ukazuje mu jak wyglądałby świat bez niego. Piękny i wzruszający film, który pokazuje, że nie wolno się poddawać i zawsze można znaleźć wyjście z najgorszej sytuacji, szczególnie gdy ma się przyjaciół.

"Remember, George: no man is a failure who has friends"- Clarence

Ciekawostka: W dwóch częściach Kevina rodzina ogląda właśnie ten film. Raz we Francji na dodatek z francuskim dubbingiem, drugi raz na Florydzie. Zauważcie przy oglądaniu Kevina w te święta.



TU MOŻNA OBEJRZEĆ https://vimeo.com/280022699

THE SHOP AROUND THE CORNER


"Shop around the Corner" to kolejny film z udziałem Jamesa Stewarta. Uwielbiam ten film. Pamiętam jak oglądałam go pierwszy raz i jak zaskoczona byłam kiedy zauważylam pewne podobieństwa do filmu "Masz wiadomość". Okazało się, że film "You've got mail" to remake. 

Nasza glówna bohaterka Klara szuka pracy i trafia do sklepiku o nazwie "Shop around the corner. Tam poznaje subiekta Alfreda (James Stewart). Na początku para za sobą nie przepada. Lubią sobie wręcz dogryzać. Oboje prowadzą korespondencyjną znajomość z "innymi" osobami, którymi są zafascynowani. Na dodatek  szef sklepu Pan Matuszek odkrywa, że żona go zdradza. Zbliżają się święta a Alfred traci pracę. 

Zabawna, romantyczna opowieść ze świętami w tle. 

Favourite Quote:

Alfred Kralik: There might be a lot we don't know about each other. You know, people seldom go to the trouble of scratching the surface of things to find the inner truth.

Klara Novak: Well I really wouldn't care to scratch your surface, Mr. Kralik, because I know exactly what I'd find. Instead of a heart, a hand-bag. Instead of a soul, a suitcase. And instead of an intellect, a cigarette lighter... which doesn't work.

 TU MOŻNA OBEJRZEĆ https://ok.ru/video/43381688898

CHRISTMAS IN CONNECTICUT


"Christmas in Connecticut" to wspaniała komedia romantyczna  cała w świątecznym klimacie. Barbara Stanwyck urzeka swoją grą aktorską. Znajdziemy tu wszytsko co potrzeba aby wprawić się w świąteczny nastrój.

Elizabeth Lane to singielka mieszkająca w Nowym Yorku, która prowadzi rubrykę kulinarną w jednym  z nowojorskich magazynów. Przedstawia siebie jako typową gospodynię domową z kochającym mężem, dzieckiem i przepiękną farmą w Connecticut. Kobiety w całym kraju ją uwielbiają. Jednak prawda jest całkowicie odwrotna.  Na dodatek Elizabeth nie potrafi gotować a wszystkie przepisy jakie zamieszcza są od jej wujka- profesjonalnego kucharza. 


Kiedy szef prosi ją aby przygotowała świąteczny obiad dla wracającego z wojny żołnierza, jej wielkiego fana na dodatek, zaczyna się nie lada komedia. Elizabeth musi znaleźć odpowiednią farmę, męża i dziecko aby prawda nie wyszła na jaw. Zabiera ze sobą oczywiście wujka bo kto będzie gotował.... ;-)

Quote: 

Alexander Yardley: "Good morning; Merry Christmas. I hope I'm in time to see you flip the flapjacks."



TU MOŻNA OBEJRZEĆ: https://ok.ru/video/268185504419

REMEMBER THE NIGHT


"Remember the Night" to kolejny film z udziałem Barbary Stanwyck jaki Wam polecam. Tym razem główna bohaterka Lee Leander kradnie bransoletkę i jest postawiona przed sądem. Prokurator  Jack stara się  przesunąć rozprawę z okazji zbliżających się świat. 

Jack postanawia odwieźć Lee do jej rodziny na święta, jednak jej matka. która powtórnie wyszła za mąż nie chce mieć kontaktu z córką. Jack zaprasza więc Lee do swojej rodziny, gdzie zostaje bardzo ciepło przyjęta przez wszystkich. Jak wiadomo jest to komedia romantyczna więc nie trudno się domyślić, że Lee i Jack przypadną sobie do gustu. Scena rozpakowywania prezentów wzruszjąca kiedy Lee dostaje prezenty, szczególnie perfumy przeznaczone początkowo dla mamy Jacka.

Quote:  Lee " One of these days one of you boys is going to start one of these scenes differently and one of us girls is going to drop dead from surprise."


 

HOLIDAY AFFAIR

Jedna kobieta, na dodatek wdowa z synkiem i dwóch mężczyzn. Chyba nie muszę dodawać, że to komedia romentyczna osadzona w okresie świąt. Zwykłe kupno zabawkowego pociągu doprowadziło do poznania męźczyzny, który stracił później pracę a krawat dany w prezencie doprowadził do kolejnych kłopotów.  Jak skończy się ta historia i który kawaler zdobędzie bohaterkę??? ;-)

Quote: “The way I figure it when a man's in love with a girl, He's got a right to ask her to marry him. Any girl, Anybody's girl”






THE BISHOP'S WIFE


The Bishop's Wife" kolejny przepiękny film z przesłaniem, że nie zawsze to czego pragniemy jest tym czego potrzebujemy. Cary Grant w roki Anioła Dudleya i piękna Loretta Young jako żona biskupa Julia.

Biskup  Henry Brougham obsesyjnie potrzebuje pieniędzy na budowę katedry. Modli się o  duchowe przewodnictwo. Z pomocą przychodzi mu Anioł Dudley. Jednak Dudley ma inny pomysł jak pomóc biskupowi. Przy okazji pomaga jeszcze kilku osobom w tym Julii do której zaczyna coś czuć. Nie jest to typowa komedia romantyczna, ale posiada w sobie humor, nieodparty  urok Carego Granta i wzruszające przesłanie na święta. 

QUOTES:

1. Dudley: Sometimes angels rush in where fools fear to tread.

2. Henry Brougham: Are you expecting a letter?

Dudley: Well, you never know. If I did get one, the stamp would certainly be worth saving.

3.Prof. Wutheridge: God bless you!

Dudley: Thank you! I'll pass that recommendation along.





TU MOŻNA OBEJRZEĆ https://www.dailymotion.com/video/x2chnjx

Jeśli kochacie klasykę tak jak ja to mam nadzieję, że mój wybór przypadnie Wam do gustu. Życzę Wam miłego seansu. Dajcie znać, który najbardziej się Wam spodobał.

Buziaki

Wasza Jo

Skansen w Sierpcu, czyli filmowe tło dla wielu produkcji. Plus Wideo

Skansen w Sierpcu, czyli filmowe tło dla wielu produkcji. Plus Wideo

Niczym Zosia z "Pana Tadeusza"

 Skansen w Sierpcu odwiedziłam dokładnie osiem lat temu. Można zobaczyć w archiwalnym wpisie. Czy ja dużo się zmieniłam??? ;-)  Teraz wybrałam się  z siostrą.  Nabrałam ochoty po obejrzeniu serialu Stulecie Winnych znowu zobaczyć skansen i przenieść się w sielsko wiejskie klimaty. Pogoda nam dopisała a ludzi nie było dużo. Na szczęście. Z powodu pandemii nie było opcji zwiedzania z przewodnikiem. 

Kiedy wejdzie się już na teren skansenu,  minie pierwsze kapliczki  to na naszej drodze zwiedznia najpierw pojawi się  Karczma razem z zagrodą kowala i kuźnią. W Polsce pierwsze karczmy pojawiały sie już w okresie średniowiecza. Kiedyś to władca decydował i nadawał prawo do prowadzenia karczmy szlachcie bądź duchowieństwu.  Było to miejsce gdzie podróźni mogli zatrzymać się w czasie podróży, zjeść i przespać noc. Później karczmy rozwinęły się w miejsca gdzie kwitło życie towarzyskie. Był to już nie tylko przystanek w czasie podróży a miejsce do zabaw, spotkań czy zawierania umów. Czasem bywało też niebezpiecznie na skutek nadużywania alkoholu  dochodziło do bójek. Jednak co warto zauważyć w karczmnie pochodzenie nie miało znaczenia. Wszyscy byli równi. Mógł tu przyjść zjeść i szlachcic i chłop.

Karczma przeniesiona ze wsi Sochocin to jeden z pierwszych budynków przeniesionych do Skansenu. Zbudowana została w XVIII wieku. Wykorzystano ją w kilku filmach. Nagrywano tu sceny do "Ogniem i Mieczem", "Pana Tadeusza" oraz serial S"Hej zable w Dłoń"

Przechodząc dalej dojdziemy do ślicznego Dworu z Bojanowa. Uwielbiam Dwory, to taka nasza staropolska tradycja. Szkoda, że wojna i czasy powojenne tak zniszczyły piękne niegdyś polskie dwory. Sama chciałabym kiedyś mieszkać w takim dworku. Ten jest wyjątkowo pięknie wyposażony. Kiedy przejdziemy przez drzwi frontowe i sień dojdziemy do ślicznego salonu gdzie głównie koncentrowało się życie towarzyskie rodziny. Ze względu na przyjmowanie gości właśnie w salonie znajdowały się zawsze najlepsze i najpiękniejsze sprzęty; wygodne wyściełane meble, cudny fortepian na którym miałam ochotę zagrać, serwantki z  drogimi bibelotami a także kominek. Nie mogło zabraknąć też sypialni z ogromnym łożem (przy którym stoi uroczy porcelanowy nocnik), Gabinetu, gdzie spotykało się męskie grono na cygaro i brandy aby porozmawiać o polityce, polowaniach czy pograć w karty bądź szachy. Za Gabinetem znajduje się Kancelaria gdzie pracował Pan Domu, dbał o sprawy majątku, wydawał polecenia rządcy, przyjmował oficjalistów, włościan i innych interesantów. Kuchnia gdzie wypiekano różne staropolskie specjały razem ze spiżarnią też miała swoje miejsce. 

Oczywiście Dworek również stanowił tło filmowe dla filmów. Ponownie "Ogniem i Mieczem", "Przeprowadzki" oraz "Przez Piekło dla Hitlera"

Opuszczamy to urocze miejsce i zachaczamy o XVIII- wieczny kościółek z miejscowości Drążdżewo. Tu kręcono sceny z serialu Stulecie Winnych. Później wkraczamy w głowną Aleję skansenu przy której stoją wiejskie zagrody przetransportowane z różnych części Mazowsza. Tak jak kilka lat temu nie mogłam ponownie nie usiąść na ławeczce przy niebieskiej Zagrodzie  z Izdebna Kościelnego. Należała ona do średniozamożnego chłopa. Istniały różne mity odnośnie tego niebieskiego koloru. Pierwszy to że miał odstraszać robactwo. Drugi, że mieszka tu panna na wydaniu. Te dwa mity obalił Pan z obsługi skansenu którego zaczepiłam na naszej drodze zwiedzania. Mówiłam, że ja sobie poradzę nawet bez przewodnika. No i uwielbiam zagadywać ludzi. Uprzejmy Pan mi wyjaśnił, że kolor to zwykły przypadek. Dawniej kobiety dodawały do prania barwnik ultramaryna. I ten oto barwnik kiedyś przypadkiem dostał się do wapna. Najwyraźniej ludzie pragnęli jakiegoś koloru w życiu i tak zostało. W tej zagrodzie znajdziemy również budynki dla zwierząt, stodołę i pasiekę.

Kolejna "niebieska" zagroda  z początku XX wieku pochodzi z Czermna. I tutaj urzekły mnie kwiaty posadzone w małym ogródeczku. Te kolory cudnie odbijały się od domku. Cała zagroda nalezała kiedyś do wielopokoleniowej rodziny. Wystrój był bogato ozdobiony w charektyrystyczny sposób dla regionu z którego pochodził. Zagroda z niewielkim białym domkiem to urządzona szkoła z izbą dla nauczyciela. 

Kolejna o której chce Wam wspomieć to oczywiście serialowy dom rodziny Winnych z serialu. Cała zagroda pochodzi ze wsi Dzierżążnia i ta zagroda należała do zamożnego chłopa. Wystrój wnętrza pochodzi z lat 20-tych XX wieku. Nie mogłam sobie odmówić posiedzenia na ławeczce jak bohaterki serialu. Zdarzyło się Wam podróżować po miejscach gdzie kręcono filmy?  Oczywiście jak dorwalam "mojego" prywatnego przewodnika czyli sympatycznego Pana nie mogłam nie podpytać go o serial i inne produkcje telewizyjne.  Powiedział że sceny krecone są tylko na zewnątrz. Nie udostępniają wnętrz. Jedyne co produkcja może zrobić od środka to nagrać scenę z okna od wewnątrz jak potrzebują takie ujęcie. Tutaj obsługa bardzo o to dba, więc pilnują aby nic nie zostało naruszone bądź uszkodzone. Wszystkie wnętrza to już studio telewizyjne. Jeśli nagrywane jest coś w skansenie to turyści mogą zwiedzać. Wyłączone są tylko te obiekty gdzie jest nagranie, ale można sobie z daleka podpatrzeć jak kręcą. Chwilę żeśmy odpoczęły, poganiałam kozy i kury i ruszyłyśmy dalej. 

Mijałyśmy kolejne domki aż doszłyśmy do kolejnego Dworu z Uniszek Zawadzkich. Była to początkowo wiejska siedziba rodziny drobnoszlacheckiej. Wnętrze jest wyposażone w sprzęty i pamiątki historyczne z okresu powstania styczniowego. Dwór różni się od poprzednego nie tylko wyglądem zewnętrznym ale i wewnętrznym. Meble jak i pomieszczenia znacznie się różnią ale zostawiam to Wam. Przyjedźcie sami porównać i dajcie znać który bardziej się Wam podoba.  Na samym końcu dotarłyśmy do Zespołu Wyszogrodzkiego w skład kórego weszły zagroda rodziny Koperów z Rębowa, druga zagroda rodziny Bogdanów, oraz chałupa bezrolnego chłopa ze wsi Bolino.  Przyznaję, że w zagrodzie rodziny Koperów postanowiłam zrobić małe porządki przed domem i złapałam się za miotłę. Jak obejrzycie mój filmik to zobaczycie. Spacerując po ich sielskim ogródku czułam się trochę jak Zosia z Pana Tadeusza. 

Zostawiam Was przy ostanim najdalej wysuniętym obiekcie skansenu czyli Wiatraku z Zalesia. Tego typu wiatraki potocznie nazywano "Koźlakami" ze względu na solidną, nieruchomą podstawę młyna zwaną "Kozłem" Była to najpopularniejsza forma młyna wietrznego na Mazowszu. Ostanie "koźlaki" powstały w pierwszej połowie XX wieku.

Zachęcam Was do obejrzenia filmu. Tam więcej pięknych ujęć i miejsc o których pisałam. Byliście w Sierpcu? Polecicie mi jeszcze jakieś fajne wiejskie i dworkowe klimaty? Jestem ciekawa czy jest tu ktoś kto uwielbia "przeszłość" jak ja.

Buziaki,

Wasza Jo




Zagroda z Ostrowa czyli wiejska szkoła

Udało mi się odtworzyć zdjęcie z przed ośmiu lat. Siedziałam wtedy w niebeiskiej sukience na tej samej ławce.

Zagroda z Czermna i boskie kwiaty


Na słynnej ławeczce u Winnych


Serialowy dom rodziny Winnych


Dwór z Uniszek Zawadzkich




Zagroda z Rębowa


Małe porządki









Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger