Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PARKI I OGRODY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PARKI I OGRODY. Pokaż wszystkie posty
Ziołowy Zakątek w Korycinach

Ziołowy Zakątek w Korycinach

 

Dary Natury, podlasie

Bardzo chciałam odwiedzić Ziołowy Zakątek i powinnam być tutaj na wykładach z moją grupą ale niezłożyło mi się terminowo.  Zabrałam więć mamę oraz siostrę na małą jednodniową wycieczkę. Wykłady mam nagrane, a ja mogłam przyjechać tutaj  samodzielnie i oddać się zwiedzaniu na własnych zasadach. A przy okazji uchwycić parę kadrów na kolejny film.

dary natury, podlasie

Miejsce jest na prawdę urokliwe, łączy wszystko to co najlepsze na Podlasiu. Sielskie krajobrazy, podlaskie chaty i mnóstwo ziół oraz kolorowych kwiatów. Wieś Koryciny na prawdę usytuowana jest na odludziu i ostatnie kilometry przemierzałyśmy szutrową drogą przez pola.

Od czego najlepiej zacząć zwiedzanie?Wiadomo, w przypadku mojej mamy i siostry od odwiedzenia karczmy i zdegustowania lokalnego menu. Co prawda liczyłam na zupę z pokrzywy ale się wyprzedała. Zamówiłyśmy więc placki ziemniaczene z pędami chmielu oraz placuszki z kwiatów cukini. Jak mi oferują danie z kwiatami to nie mogę odmówić. Na swoim koncie w tym roku mam już placki z kwiatami akacji, placki z kwiatami czarnego bzu, to i mam do kompletu cukinię. Było to zdecydowanie danie deserowe, nie obiadowe.  Obiadowa była tylko cena.


Nie mogłam się doczekać zanurzenia w ogród. Przywitał mnie na prawdę bujną roślinością. Podobały mi się rozmieszczone na szlaku zwiedzania drewniane deseczki z cytatami z polskiej poezji. W podlaskkich chatach, które dostępne były do zwiedzania, znajdowały się ekspozycje tematyczne. Pierwszą jaką odwiedziłam ukazywała świat lasu, kolejna natomiast to była tradycyjna chata mieszkalna. Iście romantycznie zrobiło się nad stawem, kóry znajdował się tuż przy drewnianym kościółku. Kiedy widzę nenufary od razu przypomina mi sie Pan Tolibowski, który w swoim pełnym eleganckim odzieniu wchodzi do wody,  zbiera ogromny bukiet nenufarów i wręcza go Barbarze. Ach cóż za kultowa scena z filmowej adaptacji "Nocy i Dni" Tak przy okazji uwielbiam ten film.


Za kościółkiem rozposcierał się kolejny Raj - kwiatowy ogród. Znajdowała się tutaj różana chatka pełniąca funkcję kawiarenki. Porastały wokół niej krzewy dzikiej róży. Spędziłyśmy tu sporo czasu. Kolejne sektory ogrodu były ziołowe. Na przykład ogódek przyklasztorny (tak go nazwałam) przywodził mi na myśl Św. Hildegardę z Bingen. Albo Ojca Klimuszko. Wyobrażałam ich sobie jak mogli kiedyś uprawiać i zbierać zioła do swoich receptur. To było dwie znamienite osoby ze świata duchowego, które tak mocno zgłębiały działanie ziół. Zapachy kilku przypadły mnie i siostrze do gustu.






Natrafiłyśmy też na małą chatkę podlaskiej szeptuchy. Coś dla mnie. Lubię klimaty uzdrawiania i pracy z energią a dotakowo w połączeniu ziół, cóż dla  niektórych,  może być to  folklor, zabobony albo czary mary, ale  dla mnie jest to  prastara forma uzdrawiania, wewnętrzna moc i szacunek do świata natury. Niestety Szeptucha chyba miała wychodne, albo poszła zbierać zioła na łąkę do kolejnych mikstur. Jednak na stoliku zostawiła jakiś stary notes do kórego nie omieszkałam zajrzeć. 



Podczas spaceru odkryłyśmy również  uroczą chatkę w pniu drzewa, kóra jest pokojem dwuosobowym do wynajęcia. Dla kogoś kto lubi bardziej hobbitowe klimaty. Na terenie Ziołowego zakątka są pokoje do wynajęcia w podlaskich chatach. Można też spotkać wiele zwierząt, ja przepadłam na widok małych, puchatych króliczków, które miały umorusane mordki na różowo od podjadania owoców. Parada gęsi też zrobiła wrażenie, a koguty głośno i dobitnie zaznaczyły swoją obecność pokazując kto tu rządzi.



Każda wycieczka musi zawierać w programie również jakieś zakupy czy souveniry. No nie mogło być inaczej w tym wypadku. Nakupowałyśmy sobie ziół i przypraw, że dwa kosze to za mało aby to pomieścić. 


Dzień tak nam szybko zleciał, że zakończyłyśmy go tak jak zaczęłyśmy - w Karczmie. Był obiad to i kolację trzeba zjeść przed drogą. Żadnej restauracji w okolicy się nie znajdzie, ponieważ same wioski w najbliższej okolicy. Jako że nie jadam mięsa nic mi nie zostało poza pizzą margeritą, która muszę przyznać nie przypadła mojemu podniebieniu. Na tym zakończę recenzję.

Czy warto tu przyjechać? Oczywiście, że tak! Taka ilość piękna przyrody, spokoju, ciszy, świeżego powietrza a przy okazji koloroterapii od ferii barw kwiatów, no jakżeby można odmówić sobie takiej przyjemności. O ile jest się takim fanem przyrody i wiejskich krajobrazów jak ja. Typowy mieszczuch może nie dokońca oddać się aż takim zachwytom. Jednak chyba każdy doceni to miejsce na swój własny sposób.

Film gdzie jest znacznie więcej pięknych kadrów ogrodu jak zawsze dostępny na youtube, linkuje poniżej.














Bye bye Winter

Bye bye Winter

Fotki: Kajetan K

Każdy już chyba odlicza dni do wiosny i czeka aż będzie ciepło. W  sumie ciężko powiedzieć aby była prawdziwa zima bo śniegu w tym roku w Warszawie było jak na lekarstwo. Nie udało mi się nawet zrobić zimowych zdjęć z białym puchem na drzewach. Pogodowy pech, choć jeszcze nic nie wiadomo...  Pamiętam jak kilka miesięcy temu żegnałam lato swoim pokracznym "tańcem" na polanie. W tym roku po raz pierwszy przyszła pora na pożegnanie zimy i przywoływanie wiosny. Pogoda postanowiła trochę nas rozpieścić więc i ja postanowiłam poszukać trochę oznak nadchodzącej wiosny. Moja iście przedwiosenna stylizacja idelanie wtopiła się w krajobraz. Patrząc na zdjęcia można by pomyśleć, że to przywitanie jesieni ale zapewniam zdjęcia były robione w niedzielę :-)

Niczego spektakularnego nie znalazłam, żadnych kwiatków czy przedwczesnych pąków na gałązkach. Czego się w sumie spodziewałaś Jo w środku lutego??:-D  Jednak odnalazłam coś innego czego nie widać na wideo. Ptaki. Śpiewały głośno ciesząc się chyba tak bardzo jak ja, że nie ma mrozu. Można je usłyszeć w tle utworu bo specjalnie nie wyciszyłam ich radosnego śpiewania. Fakt, że mogłam sobie pobiegać bez kurtki i potańczyć na kolejnej polanie sprawił mi wiele radości. Opanowałam też niezwykle trudną sztukę biegania w szpilkach po trawie i dołach co do rozsądnych rzeczy jednak nie należy, szczególnie jak się tańczy i pokazy taneczne za pasem. Cóż, słabość do obcasów zwyciężyła.  
Pamiętam jak byłam małą dziewczynką i grzebałam w szafie babci. Miała tam taką spódnicę  z falbaną w różowe i czarne maziaje, którą uwielbiałam.  Wciągałam ją jak tylko mama nie patrzyła, trzymałam małymi rączkami w pasie i kręciłam się w kółko. Kochałam tzw. spódnice "kręcące" Najlepiej było jak zostawałam sama z dziadkiem a rodzice wychodzili do znajomych. Dziadek pozwalał wnuczce na wszystko, wiec zakładałam co chciałam i wyjmowałam co chciałam. Mama podejrzewam łapała się za głowę jak wracała i widziała ubrania  porozrzucane i mnie śpiącą w ich ciuchach. Chyba słabość z dzieciństwa została mi do teraz bo dalej lubię spódnice "kręcące" i jak mam okazję i nikt nie patrzy to się trochę pokręcę. Ta sprawiła się idealnie i  przeszła test.

Ale wracając do sedna...Jeszcze nie dawno było lato, jesień, a tu już kolejna wiosna przed nami. Zmiany pór roku przypominają nam też jak szybko czas leci.  Z jednej strony się cieszymy z drugiej zdajemy sobie sprawę jak nam życie przelatuje. Dlatego warto jest czasami cieszyć się małymi rzeczami i doceniać nawet drobne miłe chwile w życiu. Nie wybiegać w daleką przyszłość i nie oczekiwać od życia tylko spektakularnych wydarzeń. Dla kogoś zwykły spacer po suchych liściach to nic takiego i pewnie kiedyś też bym tak pomyślała, jeszcze burknęła skwaszona, że sto razy byłam w tym parku, znam go na pamięć i czym się tu ekscytować.. Teraz dla mnie to kolejna uchwycona chwila z uśmiechem na ustach.


Mój iście komfortowy strój to:
sweter H&M
spódnica Reserved
hm, sweater hm, stylizacja, moda, blogerka, blog modowy, polish blogger, polishgirl, polska dziewczyna

H&M, Reserved, spódnica reserved, blog modowy, blog podróżniczy, sesja, moodelka, polska blogerka,




Autumn Leaves

Autumn Leaves

Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary

Nie pamiętam takiego października, żebym mogła spacerować z gołymi nogami. Ten napewno zapamiętam na długo, chyba, że kiedyś przebije go listopad, ale na to bym już jednak nie liczyła.

Tym razem wyprawa była do mojego ulubionego parku. Kto powiedział, że podróże i wyprawy muszą być gdzieś daleko i trwać niewiadomo jak długo. Spacer do parku w tak piękną pogoda jest jak mała wycieczka a jak mamy aparat to prawie jak mini urlop. W dobie smartfonów z super już aparatami, można powiedzieć, że ciągle jesteśmy turystami.

Jesień to taka piękna pora roku jak nie leje i nie wieje. Jest tak kolorowo, wesoło na dworzu, i nawet Zima nie wydaje się wtedy taka straszna. Ja polubiłam tą jesienną aurę,  szczególnie że Pani Jesień jest bardzo fotogeniczna i śliczne zdjęcia dzięki naturze możemy zrobić.

A no i rzucanie liśćmi i szukanie kasztanów. Super.....:-)

Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary
Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary
Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary
Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary

Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary

Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary

Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary

Sukienki na jesień, Zara, sukienka z Zary


Wyprawa do......parku

Wyprawa do......parku

Sukienka Orsay, fashionable trips, moda, fashion, sukienki różowe,

Jeszcze tydzień temu była piękna pogoda i ciepełko, a teraz trzeba wyciągnąć szaliki i czapki. Na szczęście tu jeszcze wspomnienie lata. Zdjęcia robiłyśmy na spacerze w parku Moczydło. Co ciekawe nie pomyślałabym, żeby w takim pniu drzewa urządzić mini bibliotekę. Pomysł super, zresztą jak widać nawet natura zachęca do czytania, ponieważ w dobie telewizji i Netflixa ludzie zapominają o wartości książek i czerpania przyjemności z czytania. Dla mnie jesień i zima to przyjemna pora na zatopienie się w ciekawej lekturze, więc pora szykować jakieś ciekawe pozycje na najbliższe pół roku :-)

Sukienka Orsay, fashionable trips, moda, fashion, sukienki różowe,




Sukienka Orsay, fashionable trips, moda, fashion, sukienki różowe,


Sukienka Orsay, fashionable trips, moda, fashion, sukienki różowe,

Sukienka Orsay, fashionable trips, moda, fashion, sukienki różowe,

Nad Jeziorem......

Nad Jeziorem......


Kiedy przyjeżdżam do Bornego Sulinowa zawsze robię sobie spacer wzdłuż jeziora. Odwiedzam kaczki i łabędzie, patrzę, czy coś się zmieniło. W tym roku było sporo ludzi z powodu Zjazdu Pojazdów Militarnych. Co roku już od kilkunastu lat taki zlot ma miejsce. Ciszy i spokoju było mniej tym razem, tak samo zreszto jak potraw, które chciałam jak zawsze zjeść. Pyszne kluski śląskie domowej roboty z roladą w restauracji "U Ślązaka" były tylko i wyłącznie w menu. O pierogach z jagodami w Pierogarni na ulicy Niepodległości mogłam pomarzyć bo "wyszły". Dobry zawsze schabowy, w restauracji Marina nad samym jeziorem, tym razem okazał się kulinarną porażką, co było zadziwiające. W Bornem jest jedno miejsce gdzie można zjeść pizze, Jest to knajpka Pod Orłem i jak na tutejsze warunki całkiem smaczna, więc była to jedyna rzecz jaka się ostała na moim talerzu. W kwestii kulinarnej tym razem było słabo pewnie z natłoku ludzi. Może następnym razem będę miała co smakować......






Copyright © 2016 Trips & Reflections , Blogger