Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MUZEA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MUZEA. Pokaż wszystkie posty
Zamek w Kórniku

Zamek w Kórniku

Fotki:Peter
Kiedy wracając z Koszut, zajechaliśmy do malej wioski Kórnik, nie spodziewałam się, że będzie wznosił się tutaj neogotycki zamek otoczony fosą, a wokół zamku będzie rozpościerać się duży park krajobrazowy.  Zamek należy do popularnych atrakcji okolic Poznania i tym razem nie było kameralnego zwiedzania.

Trochę historii. Początki zamku sięgają aż średniowiecza. Pierwszy pisemny akt o powstaniu budowli pochodzi z  1426r. Z jego pierwotnej postaci zachowały się do dziś stare mury i piwnice. Zamek przez lata zmieniał swoją formę w zależności w czyich rękach się znajdował. Na początku była to siedziba rodu Górków, jednego z najpotężniejszych rodów magnackich Wielkopolski , którzy rozbudowywali stopniowo pierwotny wygląd budowli. Wiek XVII nie był zbytnio łaskawy dla zamku.  Zaczął on podupadać z czasem jak kolejni jego właściciele zajęci byli innymi swoimi majątkami . Zamek ucierpiał szczególnie podczas potopu w latach 1655-1660. Kiedy majątek przejęła  Teofilia z Działyńskich, uczyniła ona z zamku prawdziwą rezydencję w barokowym stylu. XVI-wieczny ogród włoski przekształciła w park w stylu francuskim. Jednak to co dobre szybko się kończy i pod koniec wieku XVIII zamek znowu podupadł. Kiedy w 1826 roku zamieszkał tam Tytus Działyński budynek przeszedł kolejne metamorfozy. Tytus przebudował go w stylu neogotyckim zachowanym do dzisiaj.

Obecnie zamek pełni funkcję muzealne. Znajduję się tu również biblioteka. XIX wieczne wnętrza zamku zachowały się niemal bez zmian. Na dwóch kondygnacjach mieszczą się sale zamkowe dostępne dla turystów. Pokryte są one zabytkową posadzką, więc musieliśmy wciągnąć na buty jakieś cudaczne filcowe kapciuchy, o wiele za duże. Przynajmniej dla mnie.  W ten sposób spacer po zabytkowych salach zamienił się w szuranie, a raczej darmową floterkę podłogi. Wnętrza zamku wyposażone są w wielką liczbę różnego rodzajów eksponatów i pamiątek historycznych. W Sali herbowej znajduje się obraz Teofili czyli tzw. Białej Damy, z którą związana jest pewna legenda.

Po śmierci Teofili wśród okolicznej ludności ponoć zaczęto opowiadać, że około północy Teofilia schodzi z obrazu i przechodzi na taras zamkowy. Stamtąd o północy rycerz na karym koniu zabiera ją na przejażdżkę po okolicznym parku. Z pianiem pierwszego kura para rozstaje się i Teofilia wraca na płótno obrazu w Sali Herbowej. Jak dla mnie trochę dziwna ta legenda.

Po zwiedzaniu poszliśmy na spacer po parku, który w XIX wieku został przekształcony na park w stylu angielskim. Znajduję się tutaj ponad 3000 drzew i krzewów tworząc Arboretum Kórnickie, największe i najstarsze w Polsce. 










Dwór w Koszutach

Dwór w Koszutach

Muzeum Ziemi Średzkiej

Jadąc około 30 kilometrów trasą numer 11 od Poznania, dojechaliśmy do wsi Koszuty. W tej niepozornej małej miejscowość, która swoją nazwę zawdzięcza ponoć jeleniom „Koszutom”, skrywa się XVIII- wieczny modrzewiowy dwór. Kiedy przejechaliśmy na miejsce, przed wejściem od strony werandy bawiła się grupa dzieci, a w środku przygotowywano stół na przyjęcie gości weselnych. W sumie mieliśmy szczęście, bo nasza przewodniczka zdążyła oprowadzić nas po dworku i zostało nam jeszcze trochę czasu na spacer po parku. No, ale na razie o dworze. 

Prawdopodobnie został zbudowany dla Józefa Zabłockiego około 1760 roku. Ostatnimi zaś właścicielami była rodzina Rekowskich, która mieszkała tutaj do 1941 roku zanim została zmuszona przez Niemców do opuszczenia majątku. 
Od 1985 mieści się tutaj Muzeum Ziemi Średzkiej „Dwór w Koszutach”, ukazujący tradycje dworu szlacheckiego. Podczas naszego zwiedzania miałam wrażenie jakbyśmy przenieśli się w czasie do prawdziwego staropolskiego dworu. Wszystko było tutaj tak misternie odtworzone, z zadbaniem o najdrobniejszy nawet szczegół. Kiedy tak przechodziliśmy przez pokoje, podziwiając wystrój wnętrz, wydawało mi się, jakby właściciele dworu akurat wyszli , a my pod ich nieobecność oglądamy sobie posiadłość.  Przerzucona nocna koszula przez parawan w damskiej sypialni, otwarta gazeta na biurku jakby ktoś akurat czytał, czy zabawki w pokoju dziecinnym. To wszystko sprawiało jakby dwór rzeczywiście był zamieszkany. Tak jakby czas się w tym miejscu zatrzymał. Co mnie trochę zdziwiło i rozbawiło to słupek, czyli przenośny klozet ukryty za parawanem. Jak był zamknięty wyglądał jak zwykły stołek. Taka osobista toaleta z początku dwudziestego wieku.  Jaka szkoda, że takich miejsc jest tak mało, że tamte czasy odeszły i zostały tylko tak nieliczne pozostałości, rozrzucone po Polsce, niekiedy są to opuszczone i zapomniane ruiny, które niszczeją z roku na rok, że aż żal patrzeć. 
Dwór był ostoją polskości, siedzibą ziemiaństwa, gdzie kultywowano tradycyjne wartości, wierność i lojalność wobec rodziny i ojczyzny, honor i patriotyzm. To były fundamenty na których wyrastały kolejne pokolenie. Ludzie odeszli, czyli duchowa esencja dworu, już komuniści się postarali, żeby ci co przetrwali ciężkie czasy wojny i hitlerowskiej okupacji nie powrócili do swoich siedzib. Wyniszczyli to, co było piękne i wyjątkowe do końca.

Dwór w Koszutach, dzięki wielkiej pracy włożonej w odwzorowanie minionej przeszłości jest przynajmniej dobrze zachowanym wspomnieniem, które miejmy nadzieję nigdy nie zostanie zapomniane.

                   "W dworku ktoś przez noc całą tęsknotę wylewał 
                    I samotne pokoje odwiedzał w milczeniu.
                    Szumiały nad łzą każdą rozmodlone drzewa
                    Liście jak serca gubiąc w sennym zamyśleniu"
                                              Krzysztof Ćwikliński fr. Madonna Lyrica






















Pałac Radziwiłłów i Arkadia

Pałac Radziwiłłów i Arkadia

Nieborów
Fotki: Peter

W małej niepozornej wsi Nieborów, około dziesięć kilometrów od Łowicza znajduje się prawdziwa zabytkowa „perełka.” Jest to Pałac Radziwiłłów otoczony ogrodem w stylu francuskim, a także ogród w stylu angielskim, sentymentalno-romantyczny, Arkadia. Tego dnia, nie tylko my wpadliśmy na pomysł obejrzenia pałacu. Kolejka przed wejściem nie była zachęcająca, a samochodów również było niemało.  Szukając jakiegoś miejsca parkingowego wyjechaliśmy praktycznie poza wieś. Jednak mieszkańcy, przyzwyczajeni chyba do widoku turystów, znaleźli pomysł na biznes i za niewielką opłatą urządzali parkingi na swoich posesjach. W kolejce staliśmy pół godziny. Myślałam, że będzie dłużej, ale jakoś poszło.

Początki pałacu sięgają XVI wieku. Wzniesiono wtedy w Nieborowie gotycko-renesansowy dwór, który przetrwał do końca XVII wieku. Później na jego szkielecie został wzniesiony barokowy pałac.  Jak to zwykle bywa kolejni właściciele stopniowo przekształcali pałac według własnych gustów, a pałac z biegiem czasu zaliczał swoje wzloty i upadki. Ostatnimi jego mieszkańcami był książę Janusz Radziwiłł wraz z żoną księżniczką Anną i ich dzieci. Kiedy wybuchła wojna Radziwiłł był dwukrotnie aresztowany przez sowieckie służby NKWD. Przetrzymywany w więzieniach wrócił do Warszawy w 1947 roku. Żona zmarła w tym samym roku w więzieniu w Krasnogorsku. Reszta rodziny po powrocie z zesłania pozostała w Polsce, pozbawiona wszystkich dóbr. Jednak dzięki Januszowi Radziwiłłowi, pałac i jego zbiory, a także ogród w Arkadii zostały włączone do warszawskiego Muzeum Narodowego, jako jego oddział. To uchroniło pałac przed dewastacją w okresie stalinizmu.

Obecnie jest tutaj muzeum wnętrz rezydencji pałacowej z XVII-XIX wieku. Zwiedzanie było trochę utrudnione, gdyż wewnątrz było sporo ludzi, co czasami uniemożliwiało zrobienie dobrego zdjęcia bez czyjejś głowy czy ręki w kadrze. Po obejrzeniu pałacu, wybraliśmy się na spacer po ogrodzie, który został zaprojektowany pod koniec XVII wieku. Był to dość szybki spacer, bo przed nami była jeszcze do zobaczenia Arkadia. Na szczęście przed ogrodem nie było już żadnych kolejek. Kupiliśmy bilet i spacerkiem szliśmy alejką wzdłuż rzeczki Skierniewka, która tworzy staw z dwoma wyspami na terenie ogrodu. Ogród założyła Helena Radziwiłłowa w 1778 roku i rozwijała go przez ponad dwadzieścia lat aż do swojej śmierci.  Doszliśmy do usytuowanej tuż nad brzegiem rzeki Świątyni Diany,  w której znajdowała się kolekcja sztuki antycznej. Znalazły się tutaj m.in. głowa Niobe, Popiersie Rzymianki, czy rzeźba Śpiącej Ariadny. Niektóre dzieła były wykonane na zamówienie księżny. Niedaleko Świątyni znajduje się Akwedukt, którego obecność mnie zdziwiła, gdyż takie budowle kojarzą mi się chociażby ze Starożytnym Rzymem. Widać przez to  jak Helena z rozmachem urządziła swój ogród współpracując oczywiście z wybitnymi architektami.

W ogrodzie znajdują się również inne budowle m.in Przybytek Arcykapłana, Grota Sybilli, Dom Murgrabiego, czy Grobowiec Złudzeń. Już same nazwy  jak dla mnie ukazują romantyczny charakter tego miejsca, gdzie na tle przyrody spotyka się sztuka i wspólnie tworzą niepowtarzalną całość.

Nieborów




Świątynia Diany
Świątynia Diany


Akwedukt






Dwór Biniszewicze

Dwór Biniszewicze

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich
Fotki:Peter

W miejscowości Kuklówka Radziejowicka pod Warszawą, z dala od zgiełku miasta, znajduje się Dwór Biniszewicze. Wychowana w kulcie dworu pani Aleksandra Biniszewska odtworzyła ze wspomnień swojej babci kresowy dworek i założyła w nim Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, aby kultywować pamięć o Kresach. Nie jest to typowe muzeum. Jest to prawdziwy dom, umeblowany w antyczne meble i pamiątki rodzinne.

Kiedy w końcu po kilku nieudanych próbach znalezienia właściwej drogi zajechaliśmy na miejsce, Pani Aleksandra nie kryła zdziwienia, że zwiedzać muzeum przyjechali młodzi ludzie. Oczywiście była mile zaskoczona. Przywitała się z nami serdecznie i zaprosiła do środka. W sieni  powitał nas również dzik, a raczej jego wypchana głowa wisząca  na ścianie razem z wieloma trofeami myśliwskimi. Pani Aleksandra oprowadziła nas po wnętrzach, opowiadając ciekawostki o niektórych przedmiotach. W muzeum jest bardzo dużo obrazów, starych fotografii, rzeźb i różnego rodzaju bibelotów. Na ścianie w salonie namalowana jest panorama Lwowa.  Jest także imponująca biblioteka z ogromną ilością starych książek w pięknych obwolutach, prasa Lwowska, a nawet ubrania i biżuteria. Większość pamiątek jakie tam zobaczyliśmy została uratowana przez babcię Pani Aleksandry z rodzinnego majątku w Osiecku, gdzie wtedy mieszkała. Nie sposób wszystkiego wyliczyć, bo muzeum, mimo że prywatne, to posiada duże zbiory i ciągle się rozwija. 

Wokół muzeum ma powstać skansen kresowy. Jest już stodoła i stajnia z końmi. Kiedy spacerowaliśmy wokół dworu towarzyszyły nam również psy, gęsi, a także dość uparty i napuszony indyk, który dotrzymywał nam kroku i nie był chyba zbytnio zadowolony, że ktoś obcy kręci się na jego terenie.

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo- Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich

Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich




Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger