Wrotyczowa Panna - czyli o wrotyczu słów kilka

 


Tego lata towarzyszył mi wrotycz. Porastał łąki nieopodal mojego domu i wybrałam się na moje pierwsze małe zbiory. Cieszę się, że tu gdzie teraz mieszkam są tereny względnie nie skażone spalinami, smogiem i ogólnie ujmując cywilizacją jaką znam na codzień.

Wrotycz pospolity (łac. Tanacetum vulgare)  ma oczywiście szereg właściwości zdrowotnych, choć ze względu na toksyczny tujon należy być ostrożnym w dawkowaniu wewnętrznym. Działa przeciwpasożytniczo,  przeciwzapalnie, przeciwskurczowo. Może być również stosowany  przy nieżytach dróg żółciowych i dolegliwościach żołądkowo-jelitowych. Do stosowania zewnętrznego świetnie nadaje sie przy ukąszeniach owadów, czy kleszczy. Pomaga w leczeniu niektórych chorób skóry, łagodząc podrażnienia, stany zapalne i infekcje grzybicze. Ja przygotowałam na szybko sobie odwar z wrotyczu i popryskałam się przed wycieczką rowerową do lasu. Wrotycz znalazł również zastosowanie  w ogrodzie, gdzie pomaga w zwalczaniu szkodników takich jak gąsienice szkodliwych motyli, mszyce czy stonka ziemniaczana.

Można przygotowywać z niego oczywiście odwary, napary, nalewki, octy czy maście. Ja zrobiłam ocet, może za rok pokuszę się na kolejny eksperyment.  Z wrotyczu pozyskuje się również olejek eteryczny.

Wróciłam do domu z pełnym koszem. Kiedy patrzę na te żółte główki to jakoś od razu chcę sie uśmiechać. Łąki skąpane w żołtych koszyczkach wrotyczu wyglądają tak uroczo, że jeśli ktoś ma gorszy moment i dopada go jakaś melancholia powinien wybrać się na łąkę gdzie kwitnie go dużo i zafundować sobie taką koloroterapię. Od razu czakra splotu słonecznego się zbalansuje i wrócimy pogodniejsi ;-)


Kiedy zbieram cokolwiek ze stanu naturalnego zawsze staram się wziąść tyle ile potrzebuję i nigdy nie zbieram wszystkiego w jednym miejscu. Dziękuję Mamie Gai za jej cenne dary, które wspomagają nas w życiu codziennym. To ważne aby okazywać szacunek naszej planecie, za każdym razem gdy widzę śmieci poza ich miejscem docelowym ( czyt. śmietnikiem) to bardzo się .........irytuję, lekko rzecząc.


Z moich obfitych zbiorów utworzyłam wiązki do suszenia bo nigdy nie wiadomo kiedy będzie mi potrzebny nasz śliczny, żółty wrotycz do przegonienia jakiegoś pasożyta (oby nie), albo kleszcza ( oby też nie) albo  po prostu będzie wisiał i ozdabiał mi ścianę jak u prawdziwej zielarki. Dodam, że powiesiłam też na balkonie (sąsiedzi mi doradzili) bo odgania owady. 

Wideo z tego pięknego wrotyczowego dnia załączam poniżej. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Trips & Reflections , Blogger