Obchody Świąt Bożego Narodzenia w ziemiańskim dworze.


 

Na pewno nie raz zadawaliście sobie pytania jak Święta Bożego Narodzenia wyglądały kiedyś? Czy bardzo różniły się od naszych? Jakie potrawy jadano, jak przygotowywano się do Świąt? Jakie prezenty dostawano? Dzisiaj zabieram Was w podróż do Ziemiańskiego Dworu gdzie spróbujemy odpowiedzieć sobie na te pytania.

Musimy zacząć od tego, że dawniej były białe święta. Zimy były srogie i na brak śniegu nikt nie narzekał. Zupełnie odmiennie niż dzisiaj. Śnieg był wręcz bardzo potrzebny do podróżowania. Dzięki niemu było to w końcu możliwe po błotnej i deszczowej jesieni, która nieraz odcinała Dwory od reszty świata. Dopiero śnieg i stwardniała ziemia sprzyjała podróżom i odwiedzinom. Można było w końcu wybrać się po sprawunki,  do teatru, przyjmować gości i samemu jeździć  z wizytą. Przed Świętami wszyscy zjeżdżali do swoich rodzinnych dworów. Młodzież miała przerwę świąteczną, dorosłe dzieci przyjeżdżały ze swoimi małymi pociechami. Zjeżdżała się rodzina z miasta a nawet z zagranicy.


                        PRZYGOTOWANIA

Przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynały się z początkiem adwentu i trwały cztery tygodnie. Oczywiście w tym czasie nie urządzano żadnych balów, wesel, nie słuchano skocznej muzyki. Zamiast tego uczestniczono w  roratach, głównie kobiety i dzieci, które były odprawiane tuż przed wschodem słońca. Mimo że często  trzeba było wstać już o piątej rano żeby pokonać drogę do Kościoła, to dzieci uważały nabożeństwa za przyjemność.  Po roratach wracano pędem do domu, żeby zjeść śniadanie i wypić coś gorącego.

Dzieci również miały przedświąteczne zadanie – przygotowanie ozdób choinkowych. Większość trzeba było wykonać własnoręcznie bo w mieście można było dostać tylko bombki i anielskie włosie. Był również kupowany i używany biały proszek aby posypać gałęzie choinki.  Długie wieczory dzieci spędzały wraz z rodziną na wspólnym tworzeniu. A co robiono? Łańcuchy z kolorowych bibułek i słomek, szyszki i włoskie orzechy malowano, nawet skorupki jaj miały swoje wykorzystanie i dzięki nim powstawały na przykład aniołki. Ozdoby wycinano też z papieru. Dawna choinka miała też wyjątkowy smak bo obwieszały ją różnego rodzaju smakołyki. Pierniczki, ciasteczka, jabłka, figi, marcepan, cukierki  w błyszczących papierkach. Takie cukierki pamiętam jeszcze za dzieciństwa jak jeździliśmy na Wigilię do mojej cioci. A słomkowe łańcuchy, anielskie włosie były u mojej babci i dziadka jak byłam oczywiście małą dziewczynką. Ciekawostką są ozdoby wykonywane z opłatków z którego wycinano różne świąteczne kształty a potem tworzono przestrzenne kompozycje. Jak wiecie opłatki bardzo łatwo się kleją.  Warto dodać, że kiedy polska odzyskała w końcu swoją upragnioną niepodległość w 1918 roku to nawoływano do używania tylko polskich produktów i kultywowania polskiej tradycji.

Maria Dąbrowska, która zamieszkiwała dworek w Russowie wspomina jak opłatki trafiały już do nich w połowie grudnia i przynosił je w wielkim koszu organista z kościoła. Opłatki były w paczkach dla rodziny i dla służby . Nie mogło zabraknąć też barwionych opłatków głownie dla dzieci z których robiono później choinkowe wycinanki. Dzieciaki również uwielbiały przy okazji objadać się opłatkami, które przypalały nad lampą naftową. Ponoć tak smakowały najlepiej według Dąbrowskiej. Może spróbuje nad świeczką w tym roku i się przekonam ;-D A dworek Dąbrowskiej odwiedziłam kilka lat temu. Możecie zobaczyć klikając TU


              ŚWIĄTECZNA CHOINKA

Choinka pojawiała się we dworze dzień przed Wigilią albo nawet  w samą wigilię. Musiała być duża i stawiano ją w jadalni bądź salonie. Świeczki zapalano raz albo dwa bo nikt nie chciał aby spłonęła razem jeszcze z prezentami. Sztuczne ognie odpalano w  wigilijny wieczór. Pod choinką musiała również stanąć szopka z figurkami a w Wigilię pojawiały się tak długo wyczekiwane prezenty.


                                                            PREZENTY, CZYLI  ZIEMIAŃSKI PREZENTOWNIK

Przygotowywanie prezentów również zaczynało się dużo wcześniej, bo obdarować należało oprócz domowników, służbę i ich dzieci a także pracowników folwarków i ich rodzin. Żeby temu wszystkiemu podołać sporządzano szczegółowe listy wszystkich osób i dzieci. Szyte były dla nich ubrania, dla niemowląt czepki włóczkowe. Potem wszystko pakowano i rozwożono. Służba domowa i stajenna dostawała worek z bakaliami i prezent indywidualny. Trochę podobnie jak u nas dostawano coś z ubrania. Kobiety na przykład materiał na nowa suknię bądź bluzkę, lub zawsze potrzebne  pończochy. Panowie za to koszule, skarpetki, rękawiczki i tego typu rzeczy zawsze przydatne chyba każdemu.

Nie możemy oczywiście zapomnieć o dzieciach i prezentach dla nich które w zależności od regionu przynosił Św. Mikołaj, Gwiazdor bądź Aniołek. No i co znajdowały pod choinką? Lalki i domki dla lalek z całym wyposażeniem drewnianych mebelków, konie na biegunach, misie, klocki, drewniane bębenki, dla chłopców kolejkę z wagonikami i lokomotywą parową a także samochodziki. Bardzo popularnym prezentem dla dzieci jak ich dorosłych  były książki. Dostawali je również służba i dzieci z folwarku. Przyznam Wam, że nie wyobrażam sobie świąt bez książki. Przynajmniej jedna musi się znaleźć pod choinką. Kiedyś z moim przyjacielem mieliśmy taką właśnie tradycję, że wysyłaliśmy sobie książkę pod choinkę.  Pochodzimy z różnych miast więc książki dostarczała poczta. Znaliśmy się na tyle dobrze, że nie było pomyłki i zawsze dla mnie to były wartościowe pozycje, które do tej pory mają szczególne miejsce w moim domu. Są zebrane razem w jednym miejscu. Ta tradycja niestety upadła wraz z końcem przyjaźni więc teraz sama sprawiam sobie co najmniej jedną. W tym roku już są zamowione. Wracając jednak do naszego Dworu, zajrzyjmy teraz do kuchni……..


                                                                POTRAWY ŚWIĄTECZNE WE DWORZE

Przygotowanie potraw również zaczynało się z początkiem grudnia. Najpierw, tradycyjnie świniobicie i obróbka. Gotowano mięso, przygotowywano wędliny, kiełbasy, pasztety, wędzono baranie, wołowe i wieprzowe szynki. Ponoć przysmakiem były marynowane ozory. Niektóre ciasta również trzeba było robić wcześniej. Na przykład pierniki i ciasteczka choinkowe. Kiedy tylko zabierano się pieczenie słodkości dzieciaki wpadały do kuchni oblizywać resztki czekolady, lukru i innych słodkości. Kto też lubi wkładać w palucha w takie rzeczy? Ja na pewno. ;-D Kucharkę bądź co lepiej jak było stać kucharza zatrudniano w każdym dworze choćby nie wiem jak miało to obciążyć budżet. A największy prestiż nadawał Dworu kuchasz francuski bądź taki, który francuską sztukę gotowania miał opanowane. W dużych dworach z licznymi gośćmi czasem trzeba było zatrudnić dodatkowego bądź dwóch. Na postną wigilię przygotowywano  oczywiście ryby kupowane w wigilijny poranek. Kiedy byłe ostre mrozy zatrudniano profesjonalnych rybaków. Ryby podawano na wiele sposobów: smażone, pieczone, gotowane, w galarecie. „Szczupak po żydowsku lub w szarym sosie oraz karp w szarym sosie należały do świątecznej klasyki.” A co to był ten szary sos? Zasmażka z mąki i masła oraz wywaru, przyprawione winem, sokiem z cytryny, karmelem, migdałami, rodzynkami a  na koniec zagęszczano utartym piernikiem. Na deser oczywiście ciasta: obowiązkowo piernik na miodzie i makowiec. Nie można zapomnieć oczywiście o bakaliach – rodzynki, figi, daktyle, orzechy no i zagraniczne pomarańcze z mandarynkami.


                                                                                    BOŻE NARODZENIE

 Jak tylko minęła północ, kończył się post. Często po powrocie z pasterki już próbowano mięsnych specjałów. Śniedanie  Bożonarodzeniowe było obfite i często przeciągało się w czasie. Przed objadem serwowano zakąski np. homar, śledziki, sardynki, kawior. Menu obiadowe było mięsne: kiełbasy, kaszanki, bulion z mięsnymi pasztecikami. Pieczeń,  indyk z kasztanami, jarzyna i lody. Po obiedzie w salonie pito herbatę, kawę, raczono się bakaliami i owocami cytrusowymi. Wieczorem kolacja z dwóch dań: mięsna i słodka. Dzień upływał nie tylko na jedzeniu. W południe jechano na Sumę a po południu na Nieszpory Bożego Narodzenia. Dopiero następnego dnia rozpoczynały się wizyty, zabawy i kuligi nazywane „szlichtadami”. Dwory odwiedzali też Kolędnicy: Gwiazdorzy i przebierańcy w wigilię a Herody w pierwszy dzień świąt. Całe świętowanie trwało do Trzech Króli, później rozbierano choinkę a życie wracało do powszedniego porządku.


Mam nadzieję, że podobała  się Wam świąteczna  wędrówka w przeszłość. Tekst by nie powstał, gdyby nie cudowna książka Maji Łozińskiej „ W Ziemiańskim Dworze”. Chciałabym móc przeżyć takie święta ale wehikułu czasu jeszcze nie odkryłam. Kiedyś celebrowano i czekano na święta. Tylko wtedy jadano takie smakołyki a wszystko było „wyczekane” Nie miało się tego na co dzień a jakość jedzenia też była inna. Teraz kiedy półki się uginają i można mieć co się chce, nie sprawia to takich wyjątkowych emocji. Dzieci rozpieszczone masą  zabawek nie doceniają i nie szanują tak prezentów. Czasy się zmieniają, wszystko i wszyscy pędzą. Warto się zatrzymać w tym świątecznym okresie i podziękować za to co mamy. Wdzięczność jest bardzo ważna…

Buziaki,

Wasza Jo

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger