Dwa razy do roku Akademia Tańca organizuje pokazy grup choreograficznych. Jest to czas, aby zaprezentować kilkumiesięczną pacę włożoną w treningi. Mimo, że na parkiecie jest się co najwyżej 3 minuty, mi sprawia to ogromną radość i satysfakcję. Jest to także moment, aby sprawdzić siebie i swoje umiejętności a także poradzić sobie z tremą. Mnie już tak bardzo nie towarzyszy, ale dzięki temu mogę sobie wyobrazić jak stresujące muszą być dla artystów wielkie występy telewizyjne i koncerty przed wielotysięczną publicznością. Z perspektywy fotela przed telewizorem wszystko wydaje się być takie piękne i proste.
Nasze występy są kameralne i panuje fajna atmosfera. Dla mnie niektóre układy są prostsze, inne trudniejsze choć z punktu widzenia widza i tak wszystko wygląda inaczej.
W tym roku moja grupa Erotic rozpoczynała tegoroczne pokazy. Zawsze występowałyśmy na końcu jako "wisienka na torcie" bo tak nas określano. Tym razem "wisienkę" odstąpiłyśmy komuś innemu a same postanowiłyśmy być "bitą śmietaną" ;-) Drugi pokaz to sexy dance, który w tym roku był trochę w stylu bollywood. Ostatni mój pokaz to była salsa. Ten styl najmniej mi w duszy gra, choć zawsze daję jej szansę.
Po raz pierwszy postanowiłam zrobić relację z tego wydarzenia. Lubię kolekcjonować miłe i radosne chwile, a to zdecydowanie się do takich zalicza. Dodaję również mały bonus: video "Behind the scenes - za kulisami" Kiedy byłam nastolatką na stacji MTV, która wtedy jeszcze skupiała się głównie na muzyce, lubiłam oglądać takie filmiki zza kulis. Dzięki mojej operatorce udało mi się takie wideo stworzyć. Ponieważ taniec się ogląda a nie o nim pisze, więc zapraszam do oglądania
Każdy już chyba odlicza dni do wiosny i czeka aż będzie
ciepło. Wsumie ciężko powiedzieć aby
była prawdziwa zima bo śniegu w tym roku w Warszawie było jak na lekarstwo. Nie udało mi się nawet zrobić zimowych zdjęć z białym puchem na drzewach. Pogodowy pech, choć jeszcze nic nie wiadomo... Pamiętam jak kilka miesięcy temu żegnałam
lato swoim pokracznym "tańcem" na polanie. W tym roku po raz pierwszy
przyszła pora na pożegnanie zimy i przywoływanie wiosny. Pogoda postanowiła trochę
nas rozpieścić więc i ja postanowiłam poszukać trochę oznak nadchodzącej
wiosny. Moja iście przedwiosenna stylizacja idelanie wtopiła się w krajobraz. Patrząc na zdjęcia można by pomyśleć, że to przywitanie jesieni ale zapewniam zdjęcia były robione w niedzielę :-)
Niczego spektakularnego nie znalazłam, żadnych kwiatków czy
przedwczesnych pąków na gałązkach. Czego się w sumie spodziewałaś Jo w środku
lutego??:-D Jednak odnalazłam coś innego czego nie widać na wideo. Ptaki.
Śpiewały głośno ciesząc się chyba tak bardzo jak ja, że nie ma mrozu. Można je
usłyszeć w tle utworu bo specjalnie nie wyciszyłam ich radosnego śpiewania. Fakt, że
mogłam sobie pobiegać bez kurtki i potańczyć na kolejnej polanie sprawił mi
wiele radości. Opanowałam też niezwykle trudną sztukę biegania w szpilkach po
trawie i dołach co do rozsądnych rzeczy jednak nie należy, szczególnie jak się
tańczy i pokazy taneczne za pasem. Cóż, słabość do obcasów zwyciężyła.
Pamiętam jak byłam małą
dziewczynką i grzebałam w szafie babci. Miała tam taką spódnicę z falbaną w różowe i czarne maziaje, którą
uwielbiałam. Wciągałam ją jak tylko mama
nie patrzyła, trzymałam małymi rączkami w pasie i kręciłam się w kółko.
Kochałam tzw. spódnice "kręcące" Najlepiej było jak zostawałam sama z
dziadkiem a rodzice wychodzili do znajomych. Dziadek pozwalał wnuczce na
wszystko, wiec zakładałam co chciałam i wyjmowałam co chciałam. Mama
podejrzewam łapała się za głowę jak wracała i widziała ubrania porozrzucane i mnie śpiącą w ich ciuchach.
Chyba słabość z dzieciństwa została mi do teraz bo dalej lubię spódnice
"kręcące" i jak mam okazję i nikt nie patrzy to się trochę pokręcę.
Ta sprawiła się idealnie i przeszła
test.
Ale wracając do sedna...Jeszcze
nie dawno było lato, jesień, a tu już kolejna wiosna przed nami. Zmiany pór
roku przypominają nam też jak szybko czas leci. Z jednej strony się cieszymy z drugiej zdajemy
sobie sprawę jak nam życie przelatuje. Dlatego warto jest czasami cieszyć się
małymi rzeczami i doceniać nawet drobne miłe chwile w życiu. Nie wybiegać w
daleką przyszłość i nie oczekiwać od życia tylko spektakularnych wydarzeń. Dla
kogoś zwykły spacer po suchych liściach to nic takiego i pewnie kiedyś też bym
tak pomyślała, jeszcze burknęła skwaszona, że sto razy byłam w tym parku, znam
go na pamięć i czym się tu ekscytować.. Teraz dla mnie to kolejna uchwycona
chwila z uśmiechem na ustach.
Jeszcze trzy lata temu bym nie pomyślała, że będę grać utwór
mojego ulubionego kompozytora Ludovico Einaudiego i wezmę udział w niesamowitym
projekcie. Jak widać marzenie może się spełnić jeśli tylko będziemy mieli
odwagę zrobić pierwszy krok i po nie sięgnąć.
Przez chyba połowę swojego życia chciałam grać na pianinie.
Nie miałam jednak odwagi aby właśnie ten pierwszy krok wykonać. Zawsze
fascynowało mnie to a zarazem nurtowało jak to jest możliwe, że jedna ręka robi
zupełnie co innego niż druga i to w tym samym czasie. Na dodatek musi to robić
w odpowiednim rytmie z odpowiednią dynamiką i tempem. Dopiero jednak będąc
świadomą i pewną siebie kobietą udało mi się tą tajemnicę odkryć, co tak na prawdę
żadną tajemnicą nie jest. Najpierw prawa ręka, potem lewa, potem łączymy w
bardzo wolnym tempie, dodajemy pracę prawej stopy i........długo ćwiczymy aż
wejdzie w ręce. Jednak nie osiągnęłam bym tego co do tej pory, gdyby nie
wyjątkowa osoba, którą miałam szczęście poznać i która od 2,5 roku pracuje ze
mną, abym mogła grać swoje ukochane utwory i dzięki której możemy oglądać i
przede wszystkim słuchać niniejszego wideo. Mowa oczywiście o moim nauczycielu
Kamilu z TuralskiStudio. Osoba
niesamowicie utalentowana muzycznie z ogromnym doświadczeniem, indywidualnym
podejściem do każdego ucznia, która stara się pomóc spełniać marzenia o graniu
na pianinie i rozwijaniu swoich umiejętności. Osoba, która Ci nie powie: To
niemożliwe! Tylko "musisz ćwiczyć by osiągnąć swój cel"
Kilka miesięcy temu Kamil stworzył piękną aranżacje do
utworu "Walk" Ludovico Einaudiego, która nadała utworowi nowego
wymiaru podkreślając jego czar a zarazem prostotę, niczego jednak nie ujmując
oryginałowi, który jest po prostu inny. Muzyka od zawsze mi towarzyszyła i
wywoływała cały wachlarz emocji. Pod jej właśnie wpływem powstał pomysł na
wideo. Spacer, poszukiwanie, droga, czas i odnalezienie tej cząstki Siebie,
która jest tak naprawdę głęboko ukryta. Niepokój, ciekawość, złość, radość i
spokój, tworzą gamęemocji, które mi
towarzyszyły podczas grania tego utworu.
Dziękuję Kamilowi za jego ciężką twórczą i piękną pracę,
dzięki której możemy słuchać i oglądać to niezwykłe wideo. Za niezliczoną ilość
godzin, którą spędził przy tym projekcie a także pracując ze mną abym zagrała
jak najlepiej. Po stokroć dziękuję Ci Kamil za tą wspaniałą przygodę. Życzę Ci
samych sukcesów i niezliczonej ilości projektów. Dziękuję rodzicom, dzięki
którym mogę grać i się rozwijać i marzenie mogło stać się rzeczywistością.
Dlatego ten utwór specjalnie dedykuje Wam Kochani ;-)
Niniejsze zdjęcia były robione kilka miesięcy temu w opuszczonym magazynie. W sumie koncepcja narodziła mi się w głowie już w zeszłym roku ale nie miałam pojęcia gdzie znajdę taką lokalizację. Okazało się, że jak się bardzo chce to się znajdzie no i udało się urzeczywistnić wizję. Przy tej wyjątkowo mi się dobrze pracowało i jestem zadowolona z efektu jaki udało się uzyskać.
Tym razem trochę w innym wydaniu. Bardziej drapieżnym i zmysłowym. Jakaś odmiana od przeważnie romantycznych i księżniczkowatych sesji. W końcu kobieta zmienną jest i fajnie pokazać trochę swoje drugie oblicze, a może raczej jedno z wielu :-)
Trochę ble, ble o płci pięknej.....
Kobiety to bardzo złożone istoty, przynajmniej niektóre z nich. Potrafią zaskakiwać, szokować, wprawiać w podziw, onieśmielenie a także pożądnie wkurzyć. Trzeba im to wybaczyć i zaakceptować taki stan rzeczy.
Meżczyźni często nie rozumieją kobiet. Naszą emocjonalność biorą za niezrównoważenie i niestabilność. No a to, że czasem mówimy "nie" co znaczy "tak" i wice versa to jest fakt. Chcemy aby facet nas trochę zaskoczył, bo mówić mu krok po kroku czego oczekujemy staje się takie banalne i pozbawione tego dreszczyka emocji, który kobiety przecież kochają. Za to nieraz napotkałam stwierdzenie, że mężczyznom trzeba mówić wprost co i jak bo oni niby tacy niedomyślni. To ja się pytam: A niby czemu? Mają aż tak inne mózgi? Iloraz inteligencji obniżony? A może im tak po po prostu wygodnie?;-) Na temat mężczyzn nie będę sie tu jednak rozpisywać bo to nie oni tu zajmują główny punkt moich dywagacji. Może innym razem ;-)
My kobiety pokonałyśmy długą drogę aby wpełni stanowić o sobie. Są tego oczywiście blaski i cienie. Na naszych barkach często teraz spoczywa więcej. Odpowiedzialność za siebie i rodzinę, zaradność, stanowczość, waleczność o to czego pragniemy i co kochamy. Musimy robić więcej i starać się bardziej. Drodzy Panowie doceniajcie i szanujcie swoje kobiety. A jak im kupicie czasem kwiatek bez okazji to wam korona z głowy nie spadnie, prędzej dopiero na głowie się pojawi.
P.S nie mogłam się zdecydować, czy lepiej black&white czy kolor dlatego zdjęcia kolorowe można obajrzeć na filmie plus mały bonus na końcu :-)
Co roku, 25 listopada odbywa się Dzień Pluszowego Misia. Fajnie, że pluszaki doczekały się takiego dnia w kalendarzu, w końcu już od dziecka towarzyszą nam w naszej codziennej życiowej wędrówce. Trafiają do nas jako prezenty od rodziców, dziadków, Św. Mikołaja, przyjaciół a czasem nawet od ukochanej osoby.
Śpią z nami walając się często po poduszkach, a rano nieraz zbieramy co poniektóre bardziej ruchliwe z podłogi. Pakujemy do plecaków i zabieramy na wycieczkę, żeby zwiedziły trochę świata a nie tylko zalegały na łóżku.
Jako dzieci przebieramy je w ubranka, budujemy domki czy wspólnie jadamy posiłki. Ja najczęściej przytulam je, jak jest mi źle i smutno. Nieraz wysłuchiwały dzielnie moich lamentów i żali na cały świat, nieudany dzień, tłumiły mój gniew, czy towarzyszyły w chorobie i najtrudniejszych życiowych zakrętach. Za to jestem im bardzo wdzięczna. Dlatego też w ten wyjątkowy dzień spędzam trochę z nimi czasu organizując małe "party"
Z różnym skutkiem to się kończy bo co poniektórym nawet Piccollo uderza do "małego rozumka"
Na koniec specjalna piosenka jaką śpiewam po angielsku z moimi małymi uczniami.
100 lat temu, po ponad stu dwudziestu latach cięmiężenia
naszego kraju przez zaborcę, Polska odzyskała swoją upragnioną niepodległość. Józef Piłsudski po uwolnieniu z twierdzy magdeburskiej przybył do Warszawy. Rada Regencyjna przekazała mu władzę wojskową i naczelne dowództwo podległych jej wojsk polskich. W tym samym czasie w okolicach Compiegne delegacja rządu niemieckiego podpisała zawieszenie broni, kończąc tym samym działania bojowe I wojny światowej.
W końcu byliśmy WOLNI! O tej niezwykłej chwili tak pisał Jędrzej Moraczewski: „Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma <<ich>>. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili.
OBCHODY
Razem z
przyjaciółką dotarłyśmy na plac Piłsudskiego rozpoczynając świętowanie tej
uroczystej rocznicy. Najpierw pieśni patriotyczne zagrała wojskowa orkiestra.
Później odbyła się uroczysta odprawa
wart przy Grobie Nieznanego Żołnierza i apel pamięci. Salwy armatnie
rozbrzmiały aż dwadzieścia jeden razy. W samo południe odśpiewaliśmy hymn w
ramach akcji "Niepodległa dla hymnu", która odbywała się w całym
kraju. Po odśpiewaniu "Mazurka Dąbrowskiego" i wciągnięciu biało-
czerwonej flagi na maszt, prezydent Andrzej Duda wygłosił przemówienie. Podkreślił
jakie "to wielkie
szczęście, że mieliśmy 100 lat temu takie społeczeństwo, takich żołnierzy i
takich przywódców, ojców niepodległości, którzy umieli stanąć razem, by Polskę
odzyskać, choć mieli różne poglądy, mieli tę jedną ideę." Dodał również "Wierzę w to, że będziemy razem budowali taką Polskę, o jakiej
śnili Ojcowie Niepodległości. Po wysłuchaniu przemówienia wyruszyłyśmy
poszukiwać jakiegoś miejsca na odpoczynek i rozgrzanie się czymś gorącym.
KAWIARNIA
"POŻYTECZNA"
Znalezienie
kawiarni gdzie można byłoby coś wypić, zjeść, odpocząć i jeszcze nie stać w
ogromnej kolejce graniczyły z cudem. Oblężenie wszystkich czynnych lokali było
tak duże jak pewnie sto lat temu stolicy. Jednak Ewelinka znała jedno fajne miejsce,
które okazało się być tylko dla wtajemniczonych bo panował tam wyjątkowy
spokój i było praktycznie pusto. Mowa oczywiście o kawiarni
"Pożyteczna" na Nowym Świecie. Miejsce założone i tworzone przez
ludzi niepełnosprawnych, którzy chcieli zrobić coś pożytecznego dla siebie i
innych. Chyba lepszej i trafniejszej nazwy wymyślić nie mogli. My również
robimy coś pożytecznego bo przychodząc tutaj wspieramy ich cel i ideę. Zamówiłyśmy sobie pyszną Zimową herbatę,
pielmieni i uczciliśmy ten wyjątkowy dzień czekoladowo-kawowym ciastem.
Wszystko domowej roboty. Można nabyć też tutaj ręcznie robione przez nich
bransoletki i bibeloty a na piętrze znajdują się gry planszowe i specjalny
przygotowany do gry kącik. Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca.
ZA ZDROWIE POLSKI
MARSZ
NIEPODLEGŁOŚCI
Jak co
roku kontrowersje wobec marszu i nagonka jaki to on faszystowski i niebezpieczny
sięga zenitu i pikuje jeszcze wyżej. W tą wyjątkową rocznicę, niektóre osoby
próbowały wręcz jego zakazać licząc, że doprowadzi to pewnie do rozruby,
protestów a poziom niebezpieczeństwa i zniszczeń do jakich dojdzie sięgnie
ponad 10 w skali Richtera. Z tej okazji policjanci mieli masowo się rozchorować
z powodu wirusa Marsz 11/18 a wojsko pochowa się w czołgach. Najgłośniej
wypowiadają się Ci, którzy ani razu w takim Marszu udziału nie brali. Na
szczęście Prezydent wraz z rządem byli w stanie w krótkim czasie załagodzić
sytuację i wszystko odbyło się bez przeszkód.
W tą
symboliczną setną rocznicą Marsz zgromadził prawie ćwierć miliona obywateli z
całego kraju. Czy było niebezpiecznie? Oczywiście, że nie! Wszyscy szli
spokojnie, rodziny z dziećmi, młodzież, osoby starsze. Spokój i skupienie. Tak
bym określiła nastrój panujący na marszu. Atmosfera super. Hasła jakie były
skandowane to w większości "Cześć i Chwała Bohaterom", "Bóg,
Honor, Ojczyzna". Czy to są hasła faszystowskie? Czy ludzie, którzy idą
uczcić tych, którzy za naszą ojczyznę i wolność przelewali krew to faszyści czy
nacjonaliści? Czy bezkarne obrażanie Nas, Polaków i patriotów ma jakiekolwiek
podstawy? Nie sądzę. Oczywiście zgromadziła się mała grupka na trasie
powstrzymywana przez policję z flagami tęczy i napisem konstytucja. Chyba
pomyliły im się święta bo święto konstytucji obchodzimy 3 maja. A co zrobili
uczestnicy Marszu Niepodleglości? Zawołali "Chodźcie z Nami,
Zapraszamy"
Chyba
jasno to pokazuje, że idziemy w pokoju i oczekujemy spokoju aby móc świętować.
Nie wiem czy dożyję czasu kiedy Polacy będą wspólnie potrafili świętować jakiekolwiek
święto ponad podziałami, ale cieszę się, że mimo takiej krytyki udało nam się wziąć
udział w największym Marszu w naszym kraju. Życzę naszej kochanej Polsce,
kolejnych stu, dwustu, trzystu czy ile Bóg da niepodległości. Obyśmy jej nigdy
nie utracili.