Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZA GRANICĄ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZA GRANICĄ. Pokaż wszystkie posty
Ach ta Wenecja.....

Ach ta Wenecja.....



Podróż do Wenecji to był całkowity spontan. W sumie nie planowałam jechać do Włoch, ale zawszę tam kończę mimo wszystko. W sumie fajnie bo akurat w Wenecji nie było mnie siedemnaście lat. Moja siostra za to ucieszyła się bardzo jak wyłapałam jakieś bilety na sierpień na tydzień przed wylotem.
Tak więc poleciałyśmy do miasta kolorowych  masek, kanałów i gondoli, bo właśnie z tym kojarzy mi się Wenecja. Przyleciałyśmy rano do Treviso i zaraz powitał nas lekki deszczyk. Wsiadłyśmy w autokar za 12 euro od osoby, tak też uważam, że to zdzierstwo, i wyruszyłyśmy zostawiając deszczyk w tyle.
Zakwaterowanie
Tak jak ostatnio korzystałam z airbnb więc z dworca PKP Venezia Mestre miałyśmy ok. 10 minut na piechotę. Zawsze staram się znaleźć kwaterę w jak najkorzystniejszej dla nas lokalizacji z racji tego, że często robimy sobie wycieczki gdzieś dalej.
Wynajełyśmy tym razem pokój w dość przestronnym mieszkaniu z dwoma łazienkami. W sumie nie dało się odczuć że mieszka tu jeszcze więcej osób bo rzadko kiedy widziałyśmy kogokolwiek. W kuchni nie można było tylko gotować. Był czajnik i mikrofala. Za to po drugiej stronie ulicy był supermarket, przystanek autobusowy, kiosk, knajpy, sklepy z pamiątkami gdzie magnesy były po 1 euro, McDonalds i duże centrum handlowe kawałek dalej, wiec dla mnie wszystko pod nosem, kolejny plus. Jak jadę zwiedzać nigdy nie nastawiam się na luksusy bo są mi one po prostu zbędne. Zostawiam link do mieszkania

Zwiedzanie
Nasz pierwszy dzień rozpoczęłyśmy od… spania. Tak, walnęłyśmy się na łóżko i przespałyśmy cały dzień bo lało i grzmiało. Mały deszczyk przywędrował z Treviso i zamienił się w solidną ulewę w Wenecji. Wstałyśmy  po 18 i udałyśmy się do marketu kupić coś do jedzenia i picia. Ciekawostka, u nich zakłada się rękawice ochronne jak u nas do pieczywa, jeśli chce się pomacać jakieś warzywka lub owocki. Naprawdę zabawna filozofia szczególnie jak i tak się wszystko myje. Torebki plastikowe za to są biodegradowalne a nie jak u nas w biedronce czysty plastik J
Następnego dnia było już słoneczko. Zaczęłyśmy szukać biletów autobusowych bo jak chce się kupić u kierowcy to wychodzi dwa razy drożej. Lepiej zaopatrzyć się wcześniej w kiosku: 1,50 Euro. Dziesięć minut autobusem i byłyśmy w tej „właściwej” dla nas Wenecji. Dałyśmy sobie spokój z informacją turystyczną bo w końcu wszystkie drogi prowadzą do Placu Św. Marka. Do Katedry jest wejście za darmo, tylko przypominam o nakryciu ramion i kobitki o szortach zapomnijcie. Moja siostrunia kochana sweterek na ramionka wzięła ale spodenki okazały się za krótkie bo  babka „kontrolerka długości odzienia” się czepła. To siostrzyczka obwiązała nogi swetrem, pal licho że kroczyła jak Gejsza, a na ramiona  wzięła moją zapasową bluzkę   bo ja zawsze z zapasowym zestawem odzieżowym podróżuję. Prawdziwa ze mnie Fashionistka (żart ;D) Taras płatny, ale darowałam sobie. Magda jeszcze myślała ale mi szczerze się nie chciało.
Historia
Z racji tego, że Wenecja ma bardzo ciekawą i bogatą Historię to nie będę tutaj jej produkować. Bardziej wnikliwych odsyłam do Wikipedii, a tych mocno ambitnych i ciekawskich do rzetelniejszych źródeł.
Jedzenie
Najlepiej w Wenecji nie jeść, no chyba że się ma nieograniczone fundusze i uwielbia płacić koperto to hulaj dusza. My zamiast na żarcie przebimbałyśmy kaskę na dojazdy i pociągi. Same sobie szykowałyśmy prowiant a w tym upale i tak się jeść nie chciało. Wyjątek to oczywiście lody. I żelki Haribo. Pewien Pan co prawda z Dubaju nam Dinner proponował ale powiedziałyśmy „Thank You”
Obserwacje Dywagacje
Wenecja zbytnio się nie zmieniła. No może więcej chińskiego badziewia, mniej było gołębi na placu św Marka, za to ludzi mnóstwo. I służby przeganiające turystów siadających na schodkach. A o ławki to się nie postarali. Kolorowo nie tylko na wystawach sklepowych i można powiedzieć romantycznie jakby się trochę tych ludzi w photoshopie wymazało.
Jest to na pewno wyjątkowe miasto i bardzo fotogeniczne, choć na moich zdjęciach raczej tego nie widać. Na razie zalanie mu nie grozi. Mam nadzieję, w sumie z siłami natury nigdy nic nie wiadomo. Czy warto tu przyjechać? Tak, myślę że chociaż raz (mimo że ja już trzeci) warto zobaczyć, a nawet trzeba ;-)
Nasz spacer, moje gadanie i głupie miny uwiecznione na Vlogu. Tylka dla ludzi o mocnych nerwach ;)







































Winnica Leonarda w Mediolanie

Winnica Leonarda w Mediolanie


O muzeum Leonarda da Vinci dowiedziałam się przypadkiem dzięki aplikacji Google Trips i było to jedno z fajniejszych  jak nie najfajniejszych dla mnie miejsc w Mediolanie. Większość turystów stała w kolejce  przed katedrą na placu Duomo i topniała w słońcu a my spacerowałyśmy sobie po pustym i przytulnym domu nalężącym kiedyś do księcia Mediolanu - Ludovico Sforzy.

To tutaj zatrzymał się Leonardo da Vinci podczas malowania ostatniej wieczerzy w reflektarzu klasztoru Santa Maria della Grazie.
Klasztor znajduje się po drugiej stronie ulicy, więc Leonardo daleko do pracy nie miał. A po twórczym malowaniu przyjemnie było sobie wrócić do tak przytulnego zakątka. Tylko pozazdrościć.

Mało tego w prezencie od księcia dostał winnice, gdzie uprawiał białe winogrona o nazwie malvasia di candia aromatica. Była to popularna odmiana w tym regionie w okresie  renesansu. Leonardo był bardzo przywiązany do swojej winnicy, szczególnie, że winiarstwo miał we krwi po swoich przodkach. Po śmierci przekazał ją swoim dwóm najwierniejszym służących.

Zwiedzanie wraz z audio guide kosztuje 10 euro, a wstęp jest co pół godziny. Nie żałuję tych dziesięciu euro bo miejsce i jego historia są warte. Mało tego zero tłumów, my byłyśmy same, nikt za nami z obsługi nie chodził. Mogłyśmy na spokojnie robić zdjęcia i nakręciłyśmy nawet wideo.









Bergamo

Bergamo


Bergamo zostawiłyśmy sobie na koniec, ponieważ nasz wylot był późnym popołudniem. Od razu z lotniska wsiadłyśmy w autobus i wyruszyłyśmy w naszą ostatnią wycieczkę krajoznawczą.

Bergamo podzielone jest na dwie części Citta Alta  i  Citta Bassa.  Zabytkowa część  w tzw. Górnym Mieście, otoczone jest murami obronnymi, które wzniesione były w latach 1561-88 przez Republikę Wenecką. O Bergamo Wenecja toczyła spory ze swoim tradycyjnym  wrogiem Mediolanem.

Nie wyobrażam sobie włazić na piechotę do Górnego Miasta, dlatego na czuja wysiadłyśmy z autobusu jak znalazłyśmy się na górze. Ruszyłyśmy przed siebie wspinając się jeszcze wyżej. Nasz spacer był raczej chaotyczny, gdzie nas oczy poniosły tam szłyśmy, a już szczególnie wybierałyśmy alejki gdzie jest jak najmniej turystów. Udało nam się podczas tego przypadkowego spaceru zobaczyć bazylikę Matki Bożej Większej z 1137 roku, czy Palazzo Nuovo mieszczący bibliotekę Angelo Mai.Po 2h szwęndania poszłyśmy szukać autobusu aby zjechać na dół.

Jedzeniowy Epizod, czyli o Ristorantes Ostatni Raz Jeszcze....

Po dotarciu do Dolnego Miasta, zrobiłyśmy krótką rundę i zaczęłyśmy rozglądać się za jakąś knajpką. Dużego wyboru nie miałyśmy, szczególnie, że rozpoczynał się okres sjesty i wiele miejsc było zamknięte. Chciałyśmy tradycyjnie  zjeść kolejny makaron. Wybrałyśmy to co zostało i siadając zastanawiałam się czy koperto jest czy nie. W tym wypadku to w sumie nie miało juz znaczenia bo i tak nie miałyśmy zamiaru się stąd ruszać. Na stolikach białego obrusu nie było, więc nadzieja była. Siadłyśmy i poprosiłyśmy menu. Karta była krótka, co w sumie jest na plus i makaron  się w niej znajdował w całkiem rozsądnej cenie. Kiedy już się zdecydowałyśmy widzę, że kroczy kelnerka z białym obrusem. Myślę sobie "O nieee, a jednak!".  Dałam do zrozumienia, że na prawdę ten obrus mi do szczęścia nie potrzebny. Zabieraj to kobieto myślę sobie. Oczywiście nie czytała w moich myślach i rozłożyła go starannie przed nami zadowolona ze swojej pracy. Przychodzi główny kelner z pytaniem czy wybrałyśmy. "Spaghetti al pomodorro "- odpowiadam.  Kolejne pytanie czy chcemy coś do picia. "No, grazie" Jeszcze czego, będę płacić 3 euro za wodę jak całą butelkę za euro mam w torebce. Phii. No way! Kelner uprzedził, że trzeba trochę poczekać bo robią na świeżo. Jest światełko nadziei, że będzie jednak znośnie. Za kelnerem przymaszerowała znowu  kelnerka niosąc coś do nas, a my przecież nic więcej nie zamówiłyśmy. No, nie to koperto jest na bank - myślę sobie, kwestia ile nas skroją. Porca miseria! Jeśli był choć cień szansy, że zamówię coś do picia to w tym momencie forget! Przyszło do nas tzw. czekadełko. Wow, powiało luksusem. Co to było do dzisiaj nie wiem, ale coś kremowego i serowego posypanego pistacjami. Ciekawe i całkiem dobre.

Nasze danie przyszło chwilę później i muszę uczciwie przyznać, że w końcu zjadłam coś smacznego a tak banalne danie wyglądało i smakowało wyrafinowanie. W końcu! A zapomniałabym, do makaronu dano nam jeszcze paluszki chlebowe. Pychota z tym makaronem.

W końcu przyszła pora poprosić o rachunek i zastanawiałyśmy się z siostrą jaką wyrafinowaną sumę nam przedstawią. Zerkam, potem jeszcze raz zerkam, potem robię głupią minę. Nie sądziłam, że Włosi na koniec mnie tak zaskoczą. Nie ma koperto! Tylko 10 euro za jeden makaron. Nic więcej. Nie wierzyłam i aż z chęcią im napiwek zostawiłam. Polecam to knajpkę zdecydowanie! 

A my na deser poszłyśmy sobie jeszcze na lody..... Grazie Italia! Arrivederci!
















Co zobaczyć nad jeziorem Como? Wyprawa do Varenny i Bellagio

Co zobaczyć nad jeziorem Como? Wyprawa do Varenny i Bellagio

fashionable trips, zwiedzanie Varenny i Belagio, podóże po Włoszech

Jezioro Como to chyba jedno z najpopularniejszych w tym rejonie. Znajdują się tu małe kolorowe miasteczka, które przyciągają sporą ilość turystów. Tym razem dobrze sprawdziłyśmy gdzie dokładnie dojeżdża pociąg :-) Ciężko nam było się zdecydować ale wybrałyśmy Varennę i to był chyba najlepszy wybór jaki mogłyśmy zrobić. Pociąg jechał wzdłuż jeziora, więc  patrzyłyśmy sobie na widoki i pilnowałyśmy  czy napewno jedziemy dobrze. Nie chciałyśmy znowu popełnić błedu z naszej wyprawy do  Stresy.

W Varennie dowiedziałyśmy się, że pływają stąd statki i promy do sąsiednich miasteczek w tym możemy dostać się do Bellagio, jednego z najładniejszych.  Tak bowiem  napisali w naszym przewodniku. Szkoda, że ani słowem nie wspomnieli o Varennie i możliwości przedostania się stąd do innych miasteczek. W przeciwnym wypadku trzeba by było objeżdżać jezioro samochodem. Nasz przewodnik był wyjatkowo słaby i na dodatek napisany z błędami.

Varenne zostawiłyśy na koniec i szybko kupiłyśmy bilety na statek do Bellagio. Trzeba sprawdzać gdzie dany statek płynie, ponieważ objeżdżają one czasem kilka miasteczek na raz.
Bellagio okazało się bardzo zatłoczone, w końcu do dużych nie należy. Udałyśy się w stronę ogrodów, bo ponoć warto zobaczyć, jednak dochodząc na miejsce, rzuciłam okiem na plan  i bardziej przypominało to zwykły park niż ogrody a perspektywa wydania kilkunastu euro na popatrzenie sobie na trawę i drzewa nie wydała się aż tak kusząca. U nas jest takich obiektów mnóstwo i to za darmo.  Weszłyśmy więc w szereg uliczek pomiędzy kolorowymi kamieniczkami.
Niestety łażenie w tłoku, i szukanie odrobiny spokoju okazało się płonnym marzeniem, wiec raczej szybko obeszłyśy to co chciałyśmy zobaczyć. Na powrót trzeba było sporo czekać, jakaś dezorganizacja się wdała i ciężko było tych włochów zrozumieć bo co jakaś łódka dobijała, to okazywało się, że nie wypływa tu co potrzeba. Nie ma co czasem zdawać się na te ich grafiki i rozkłady godzinowe. Gdybyśmy to zrobiły, to rzeczywiście miałybyśmy godzinę  w plecy. Jednak rzuciłyśy sie w mały bieg w stronę promu, który kawałek dalej dobijał do brzegu (dzięki Bogu, że wyrosłam już ze zwiedzania co poniektórych miejsc w szpilkach).  Akurat zabierał samochody bezpośrednio do Varenny i można było spokojnie się zabrać.

Varenna dla nas okazała się ładniejsza i spokojniejsza niż Bellagio. Można było tu spokojnie pospacerować, ludzie byli już bardziej rozproszeni a same miasteczko było bardziej rozległe niż Bellagio. Nie wiem jak można było nie napisac o tym miejscu w przewodniku. Spacerowanie tutaj było o wiele bardzie przyjemne niż w Bellagio. Mimo wszystko oba miasteczka są warte zobaczenia a jak ma się więcej czasu można statkiem opłynąć znacznie więcej.

BELLAGIO







VARENNA




Copyright © 2016 Fashionable Trips , Blogger